Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Chciałem Ograbić Orebić, ale Baśce Vody odeszły...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 27.02.2012 18:03

EPILOG

Absolutnie nic nie zapowiadało tego wszystkiego, co się we mnie wydarzyło po przyjeździe do Chorwacji, po pobycie w tym kraju. Jest człowiek łosiem - fakt...w wielu miejscach jeszcze nie był i pewno w wielu nie będzie, ale po pobycie w Chorwacji przynajmniej uświadomił sobie człowiek, że jeździć trzeba, choćby skały sr...!! Oczywiście, zawsze przecież jest problem czasu i problem pieniędzy, ale...trochę samodyscypliny, samoorganizacji i wszystko jest do zrobienia. TYLE! Aż tyle czy tylko tyle? Na ten temat będzie więcej w kolejnej relacji, do której to link podam poniżej.

Pojechałem za namową żony i tego forum. Tego forum, bo chciałem poszukać informacji o tym kraju na sieci...tak trafiłem tutaj... To bardzo specyficzne forum, jakby nie patrzeć. Jak pisałem wcześniej...takie wręcz niepolskie, bo i miło tutaj i przyjaźnie...i bardzo pomocne. Ludzi odkrywających Chorwację z roku na rok będzie przybywać, więc pewnie będzie służyło pomocą jeszcze wiele lat...co za tym idzie, mnogość tematów i informacji na każdy temat jest przeogromna, przez co, przekopywanie się przez forum, to mozolna praca, ale...jakże przyjemna:). Ja sam jestem raczej mało czasowym człowiekiem, więc pewnie nie będę zaglądał tutaj często-mocno, zresztą nie zaglądam zbyt często, ale zawsze z uśmiechem. Nie jest też tak, że skończę tą relację i zniknę. Wiem, że jest tutaj wielu czytelników, niekoniecznie aktywnych, którym pewne informacje mogą się przydać. Sam czytam różne relacje, niekoniecznie się w nich udzielając. Za dużo jest tutaj ciekawych tematów, za dużo, aby zrezygnować z czytania cro.pl, a i sam postaram się kilka sztuk, mam nadzieję, ciekawych i pomocnych opowieści, dostarczyć:). Ale...wracając do Chorwacji...

Jak część osób wie, chciałem jechać do Norwegii. To jest "mój" kraj, mój konik, którego zwiedzanie postawiłem sobie za cel w pewnym momencie mojego życia, ale...człowiek uległy jest, a jak jeszcze ma ulec kobiecie, a że w dodatku to podróż poślubna miała być...odstawiłem na chwilę Norwegię:). Pojechałem więc do tej Chorwacji. Żona była wcześniej w Tucepi, opowiada coś tam, jakieś zdjęcia widziałem, więc częściowo mogłem przypuszczać, cóż zastanę. No i co? Ano kaszanka Panie, Panowie... Przypuszczać mogłem, ale co mi z tego przyszło, skoro wszelkie moje przypuszczenia wzięły w łeb kilkaset kilometrów po przekroczeniu granicy słoweńsko-chorwackiej. Tego się nie spodziewałem. Ten kraj, pod względem "wizualnym" jest, mówiąc trywialnie wręcz, piękny bez dwóch zdań. Czy Norwegia go przebije? Bardzo możliwe, ale pokłony Chorwacji oddać należy. Nie wdawałem się w pewną zaciekłą dyskusję odnośnie wyższości Bałtyku nad Jadranem, bo i nie ma o czym dyskutować. 1:0 dla Jadranu, choć, jak dla mnie, Bałtyk powinien się poddać walkowerem. Ktoś może powiedzieć, że wynika to z tego, iż Bałtyk widziałem już kilkanaście razy...jasne...ale tak napiszę chyba tylko ten, kto nie był w Cro:). Owszem, morze jak morza, ale widoki, infrastruktura, kultura...Bałtyk przegrywa już w blokach startowych.

Czy coś mi się szczególnie podobało podczas pobytu? Tak. Szczególnie podobała mi się Chorwacja:). Ten kraj zachwyca bez dwóch zdań. Wszystkim praktycznie. Najważniejsze wiadomo, połączenie gór i morza. Tak blisko, tak obok siebie. Powalające. Kolejna rzecz...Jadranka. Dla miłośników wrażeń auto-moto coś wspaniałego (jeszcze trasę transfogarską muszę pokonać:)). Idziemy dalej...cudnej urody architektura miast, miasta-zabytki...dalej...mili ludzie w większości przypadków...dalej...smaczne winogrona i ogólnie owoce, warzywa, jedzonko już mówiąc najogólniej...dalej...możliwość jazdy pod leciutkim "gazem" przez co, gaszenie pragnienia złocistym napojem jest dozwolone:)...dalej...dobre wino...dalej...dobre piwko!! Jakiś minus? Jeden! Mogłaby leżeć trochę bliżej, choć ten tysiąc kilometrów nie jest przerażający:). Czy drogo? Nie powiedziałbym. Po podliczeniu wszystkich wydatków, nie uważam, aby było tam wybitnie drogo. Ok., pytanie, kto i jak spędza czas? Stołowanie się po restauracjach codziennie, to spory wydatek. My woleliśmy te pieniądze "wlać" do baku i zrobić trochę kilometrów. A zrobiliśmy ich dokładnie tyle....

Obrazek

Czyli same wycieczki na miejscu po Cro i BiH to 1 100km. A koszty? Cały nasz wyjazd kosztowo wyglądał tak (mam fioła na punkcie statystyk, liczenia, uśredniania itp., więc wybaczie:)):
Łącznie wydaliśmy 5359,94zł, z czego,
- 512,95 w EUR,
- 4963,06 w kunach,
- 16,70 w markach bośniackich
- 338,09 w złotówkach.

W przeliczeniu na złotówki: na paliwo wydaliśmy 1430,81zł. Wszelkie winietki kosztowały nas 140,20zł. Autostrady w Cro 257,27zł. Promy 108,18zł...czyli wszelkie kwestie transportowe wyniosły 1936,56zł. Dorzucając do tego koszt apartamentu w wysokości 1403,72zł (330EUR), wychodzi, iż nasze przemieszczanie się i zakwaterowanie wyniosło 3340,28zł. Zostaje więc ciut ponad 2000zł na rozpustę, pamiątki, szeroko pojętą rozrzutność. Nie wydaje mi się, abyśmy wydali dużo, biorąc poprawkę, iż była to nasza podróż poślubna - to raz, a dwa - tyle rzeczy, ile zjedliśmy, wypiliśmy, przywieźliśmy dla całej rodzinki i do domu, zobaczyliśmy...za 2000zł...to nasze! Ok., mieliśmy zapasy z domu, ale nie było tego jakoś wybitnie dużo.

Odnośnie tego, czy kartą, czy gotówką? Tylko karta! Nieważne, płatność czy bankomat. Przed wyjazdem zakupiliśmy kuny po 0,59zł, pierwsza płatność kartą została rozliczona po 0,5696zł. Później trafiliśmy na okres osłabienia złotówki, więc ostatnia płatność była po 0,5907zł (ostatni dzień, średnia i tak wyszła 0,58zł), no ale mało kto przecież liczy grosze, a pipsy to już chyba nikt:)...chyba, że ja, ale ja mam zboczenie zawodowe, więc nie wynika to ze skąpstwa, ale z czegoś zupełnie innego:). BTW, pomiędzy tankowaniami w Ptuju w drodze "do" i "z" Cro było 0,1844zł na 1 EUR.
Tak więc, dobra karta dobrego banku, gdzie nie ma dodatkowej prowizji za przewalutowanie i można śmigać:). Reasumując kosztowe aspekty urlopu dla przykładu podam tylko informację, że kiedyś będąc nad polskim morzem przez 8 dni wydaliśmy 3000zł, a pogody mieliśmy 2 dni. Teraz wydaliśmy ponad 5000zł na 12 dni, ale nie było dnia, gdzie Słońce by nam się nie ukazało i nie byłoby skwaru. Dla mnie rachunek jest prosty, a biorąc jeszcze poprawkę na to, iż nie "szczypaliśmy" się z wydatkami i wojażami, wybór Cro na urlop był jak najbardziej słuszny!!:) A doliczając do tego jeszcze Bośnię i Hercegowiną, to już w ogóle morda się cieszy!!!

Wrócimy na 1 000 000%! Przecież nie widzieliśmy wszystkiego, a daję sobie głowę uciąć, że każdy zakątek Chorwacji zachwyci, więc...trzeba zobaczyć każdy zakątek! Od razu po powrocie zaczęliśmy planować urlop na 2012. Przecież było mało...przecież trzeba wrócić...tyle jeszcze do zobaczenia...ale...po więcej szczegółów zapraszam tutaj http://cro.pl/forum/viewtopic.php?t=35607.

YACH!! Nie sądziłem, że uda mi się skończyć tą relację. Szkoda tylko, że tak późno wziąłem się za jej kontynuowanie. Tak dużo rzeczy uciekło...przy niektórych dniach się w ogóle nie przyłożyłem, przyznaję:). Przy kolejnych muszę być na bieżąco. Na wyjazd trzeba zabrać dobry kajet i w trakcie "nicnierobienia" pióro w dłoń i piszemy:).

Tymczasem, było mi miło w tym temacie:). Do kolejnej konwersacji zapraszam do powyższego tematu:). Tam się niebawem będzie troszkę działo:).

Jak mnie jeszcze coś najdzie, coś mi się przypomni, to sobie dodam w tym temacie:).

Pozdrowionka
iwona73
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 103
Dołączył(a): 20.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) iwona73 » 27.02.2012 20:21

Przeczytałam od deski do deski :D Dzięki za miłą lekturkę :D
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 27.02.2012 20:50

Fajne podsumowanie ciekawej relacji :D
Adrian34
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 194
Dołączył(a): 06.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Adrian34 » 27.02.2012 22:00

Witam!
Trafiłem tu dopiero dzisiaj, gratuluję lekkości pióra.
Z tym "przeliczaniem" też tak mam (myślałem, że tylko ja jestem taki zboczony).
świetna relacja :wink:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18196
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 27.02.2012 22:34

Szkoda , że relacja się skończyła , dobrze - że wystartowałeś z nową .
Ta nowa jest jak do tej pory owiana tajemnicą ( tajemnicami ) , ale jeżeli będzie tak dobra jak ta , to czytelników jej nie braknie :D

Dziękuję i pozdrawiam
Piotr
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 28.02.2012 14:33

Podziękował dobrzy ludzie, podziękował. Kurcze, popisałoby się jeszcze:). Trzeba gdzieś pojechać:)
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14750
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 28.02.2012 14:57

MRK napisał(a):Tak dużo rzeczy uciekło...przy niektórych dniach się w ogóle nie przyłożyłem, przyznaję:). Przy kolejnych muszę być na bieżąco. Na wyjazd trzeba zabrać dobry kajet i w trakcie "nicnierobienia" pióro w dłoń i piszemy:).

Dokładnie tak robię - piszę w Chorwacji Cro-nikę :D

A ponieważ lubię pisać (widać, że Ty też :D), sprawia mi to radość podwójną (bo potem to przetwarzam i powstaje relacja). Kiedyś Cro-niki miały formę narracyjną; opisywałam nasze przygody, obserwacje, śmieszne czy też denerwujące sytuacje. Fajnie jest sięgnąć zimą po te zeszyty i powspominać, bo mimo że piszę relacje, nie publikuję tu wszystkiego - są pewne rzeczy tylko moje, bardziej osobiste wspomnienia, nie wszystkim chcę się dzielić.

Ostatnio jednak zrobiłam się leniwa i z dwóch ostatnich pobytów w Cro przywiozłam już zapiski wyłącznie w punktach. Bardziej to praktyczne, jeśli chodzi o późniejsze pisanie relacji, bo nie umykają detale, głównie nazwy. Ale te pierwsze Cro-niki darzę szczególnym sentymentem i są już dosyć podniszczone ;)

MRK, pozdrawiam i życzę nowych, wspaniałych podróży i relacji równie świetnych, jak ta :D
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 28.02.2012 15:27

A dziękuję :lol:

Widzisz...ja to mam inny plan :lol: . Właśnie jestem w trakcie tworzenia fotoksiążki z moją relacją:). Może zbędny koszt, bo przy dużej relacji to jednak troszkę kosztuje, ale...dla potomnych pozostanie jeszcze forma fizyczna. W dużej mierze wykorzystam tą relacją, ale duża część zdjęć zostanie podmieniona, czyli widoczki tak, ale ewentualnie z facjatami naszymi. Ponadto są historie, które się tutaj nie znalazły, więc i one dojdą, okraszone zdjęciami:).

A na kwietniowo-majową wyprawę kupuje sobie specjalny kajet, który będzie służył tylko do jednego:).
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 23.03.2012 12:10

Czekałam, czekałam i się doczekałam :)
Fajna relacja, gratulacje :D :D
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 23.03.2012 20:03

A dziękuję. Zapraszam do mojej kolejnej relacji, która lada chwila ruszy:)
CROnikiCROpka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2171
Dołączył(a): 04.03.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) CROnikiCROpka » 25.03.2012 16:27

Nie ma to jak sobie po obiadku, do herbatki i ciasta przeczytać taką relację. Od deski do deski zaznajomiłam się z Twoją Cro-niką :) Zdjęcia świetne, wspomnienia zachęcające do wybrania się w to miejsce. W tym roku obieram inny chorwacki kierunek, ale w 2013 kto wie, może wyląduję tam gdzie Wy, bo widoki naprawdę piękne :)


Pozdrawiam
DENISE
Globtroter
Posty: 39
Dołączył(a): 17.07.2010
adres kwaterki w Baśka

Nieprzeczytany postnapisał(a) DENISE » 13.04.2012 14:02

[quote="MRK"][b]DZIEŃ 12. - SAD BUT TRUE[/b]


Ostatni dzień...dzisiaj wyjazd... Chlipanie, drżenie rąk, smutek i nostalgia zaczynają się od samego poranka. Nie śpieszno jakoś do domu...więc nie ma ciśnienia. Mało istotne, jak długo będziemy wracać...mało istotne, o której wyjedziemy. FOCH!!!! Dlaczego urlopy muszą się kończyć. Brak tęsknoty za pracą, a zaczyna się tęsknota za kolejnym pobytem tutaj, mimo iż jeszcze ten się nie skończył. Mam wrażenie, że w tym kraju spędzenie miesiąca nie nasyci człowieka:).

Nie chcemy tracić dnia, mimo iż nie mamy określonej godziny wyjazdu, wstajemy wcześnie. Snujemy się troszkę po apartamencie, robimy jego zdjęcia (jak ktoś chce, mog wysłać, polecamy), zdjęcia tarasu i zdjęcia z tarasu, nawet deska do prasowania i klimatyzator się załapał. Żółwim tempem rozpoczynamy pakowanie, bo ile do domu nam nie śpieszno, to apartament zwolnić trzeba. Oczywiście bagaże możemy zostawić, nawet samochód pod wiatą może jeszcze stać. Ruszamy na ostatni obchód Baśki.

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg69/scaled.php?server=69&filename=nowe6021.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg542/scaled.php?server=542&filename=nowe6024.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg846/scaled.php?server=846&filename=nowe6035.jpg&res=medium[/img]

Kto to? Wszędzie był... Zakładam, że przez kogoś oskarżony o coś, ale dla Chorwatów bohater.

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg600/scaled.php?server=600&filename=nowe6043.jpg&res=medium[/img]

OK. 13.30 wsiadamy w samochód...nie, jeszcze nie wracamy do domu...jedziemy do Makarskiej...jeszcze spacerek, jakiś obiad, lody, jakieś zakupy w Konzumie...tam odkrywamy, że marża restauracji w Baśce, narzucona na np. Grasevino jest ogromna. Zaopatrujemy się w zapasy wina, różnego, z naciskiem na Grasevino (dobrze napisałem cholera?:)), coś na ząb na drogę, jakieś papieroski i ruszamy...

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg17/scaled.php?server=17&filename=nowe6056.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg46/scaled.php?server=46&filename=nowe6060.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg191/scaled.php?server=191&filename=nowe6070.jpg&res=medium[/img]

Chwilę przed 17.00 odbijamy na Sestanovac. Jeszcze tylko krótki postój w pierwszej zatoczce, bo widoki nadal powalające, a przecież niebawem znikną, więc nie wybaczylibyśmy sobie, że nie zrobiliśmy zdjęć. Zrobić trzeba i basta.

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg196/scaled.php?server=196&filename=nowe6078.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg824/scaled.php?server=824&filename=nowe6080.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg833/scaled.php?server=833&filename=nowe6082.jpg&res=medium[/img] (zdjęcie, które każdy ma:))

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg803/scaled.php?server=803&filename=nowe6091.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg641/scaled.php?server=641&filename=nowe6093.jpg&res=medium[/img]

Ruszamy dalej...A1 już za rogiem, a do domu ponad 1000km:/

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg703/scaled.php?server=703&filename=nowe6100.jpg&res=medium[/img]

Morza nie ma, ale góry jeszcze są

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg269/scaled.php?server=269&filename=nowe6115.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg856/scaled.php?server=856&filename=nowe6123.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg848/scaled.php?server=848&filename=nowe6124.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg684/scaled.php?server=684&filename=nowe6125.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg201/scaled.php?server=201&filename=nowe6128.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg710/scaled.php?server=710&filename=nowe6133.jpg&res=medium[/img]

Coś się gdzieś pali...

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg849/scaled.php?server=849&filename=nowe6146.jpg&res=medium[/img]

Pierwszy postój robimy sobie dopiero w Zagrzebiu, ciut przed przejściem granicznym. Dobrze się jechało, więc nie było sensu przerywać. Na Słowenii jedziemy objazdem, co nie było dobrym pomysłem. Było już ciemno, drogi nieoświetlone...zmęczyło to trochę. W kierunku Chorwacji nie było problemu, bo za dnia. Po ciemku, jak się nie zna drogi można się jednak zmęczyć...lądujemy w Austrii, pierwsza stacja - zamknięta, oho, a niebawem autostrada...druga stacja kawałek dalej...wygląda ciemno i ponuro, pewno też zamknięta - błąd! Otwarta. Nie jesteśmy jedynymi Polakami cieszącymi się na możliwość kupna winietki. 7,90 eurasa i w drogę.
Ja się trzymam, ale moja żona już czuję Morfiego na sobie. "Może się zatrzymamy?" - rzecze..."Nie ma szans! Ile dam rady - pojadę, ale Ty idź spać. Włączę jakąś mocodajną muzę i dam radę"...nie chciała, ale nie dała rady. Padła. Zasnęła. Minęło jakieś 30 minut...Morfi jest już u mnie. Nie dojechałem do Wiednia. Dosłownie 50 km przed Morfeusz dopadł i mnie... Na całe szczęście byłem na tyle jeszcze przytomny, że zatrzymałem się. Kilka godzin później nie byłem już tak przytomny, ale o tym później.

Tak więc jakiś parking w lesie, tirów od groma, ale osobówka się jeszcze zmieściła i...siedzenie do tyłu, kocyk na siebie i komar:). Nie pamiętam, ile spaliśmy...może koło godzinki. Komu w drogę, temu...
Wiedeń bezproblemowo przejechaliśmy. Chwilę później już byliśmy w Czechach. Morfeusz powrócił z siłą wodospadu. Opierałem się jak mogłem. Do domu już nie było daleko, ale te kilometry tak cholernie wolno mijały...Kolejny postój...znowu około godzinki. Moja Pani zasypiała w momencie zamknięcia jednego oka, kiedy jeszcze drugie walczyło o to, aby "puścić do mnie oko". Obudził nas budzący się Tir. Jak parkowaliśmy, to nie widzieliśmy dokładnie gdzie. Okazało się, że stanąłem dość niefortunnie, akurat w miejscu, gdzie tiry zaczynały już nabierać rozpędu, a pedały gazu były wciśnięte do podłogi...
Ruszyliśmy dalej... Teraz już ja nie podnosiłem pedału gazu z podłogi. Miałem gdzieś policję. Ruchu nie było jeszcze wielkiego, więc gnałem co sił. Żona zasnęła, przeświadczona o tym, że już będzie dobrze. Nic bardziej mylnego. Po raz pierwszy w życiu mi się coś takiego zdarzyło... 160-180km/h na blacie, lewy pas, szybkość, ale monotonia jazdy i 15 minut po wyruszeniu z parkingu, po godzinie snu ja zasypiam za kierownicą. Czułem, że jeszcze jest źle, ale "jejku...przecież zaraz przejdzie, a jest pusto, więc przycisnę i nadgonię troszkę...nie pierwszy raz się przecież tak czuję...no raz mi się zdarzyło prawie wylądować na barierkach, ale wtedy przecież byłem mega padnięty, a tak zawsze przechodziło". Nie przeszło...na całe szczęście w porę otworzyło mi się jedno oko...inaczej jadąca przede mną jakaś czeska furgonetka miałaby tylne drzwi zaraz za kabiną kierowcy. Stwierdziłem, że jestem jełopem!! Po ok. 30 minutach od ostatniego parkingu, jeszcze przed Ostravą, zjeżdżam na parking. Byłem wściekły, ale już na tyle "świadomy", że opamiętałem się w ten mojej durnej jeździe. Spać Idioto!!!
Kolejne kilkadziesiąt minut snu i znowu za kółko. Teraz inaczej, teraz żona pilnuje, czy aby moje oczy są otwarte. Spała więcej, więc jest w lepszym stanie. Kawa się skończyła, a organizm się usilnie jej domaga. Stwierdziłem, że jak przekroczymy granicę, to się napijemy. Kolejne długie kilometry się zaczęły, bo teraz i sen potrzebny, i kawa:). Trzy lata temu zrobiłem 1400km z Cortony bez żadnego problemu, a teraz takie sensacje:). Się człowiek starzeje, czy jak?:)
Ale w końcu jest. Lądujemy w Chałupkach. Dopiero teraz widzimy, jaki błąd popełniliśmy jadąc do Cro. Po prostu, po zakupie winietki mieliśmy wrócić na krzyżówkę i skręcić w lewo, a my zobaczyliśmy starą granicę i pojechaliśmy przez nią...i to był błąd.
Kawałek za Chałupkami w końcu wyczekana kawka na stacji:).
Jeszcze tylko jakieś 70 km i jesteśmy w domu, ale teraz już czujemy się znakomicie:). Tym razem kilometry uciekają błyskawicznie. Licznik, po wjechaniu na plac, wygląda tak:

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg593/scaled.php?server=593&filename=nowe6157.jpg&res=medium[/img]

Nagle zmęczenie odeszło. Każdy chyba tak ma...przegadaliśmy jeszcze kilka godzin, zanim położyliśmy się do łózka.

Koniec! The End! Finito! Polska szara rzeczywistość! Byle do kolejnego urlopu

Nie kończę jeszcze relacji...jeszcze pozostał mi epilog, małe podsumowanko:)[/quote]
DENISE
Globtroter
Posty: 39
Dołączył(a): 17.07.2010
adres kwaterki w Baśka

Nieprzeczytany postnapisał(a) DENISE » 13.04.2012 14:03

Prosze o namiary na kwaterkę w Baśka na adres denise2poczta.onet.eu- dzięki
[quote="MRK"][b]DZIEŃ 12. - SAD BUT TRUE[/b]


Ostatni dzień...dzisiaj wyjazd... Chlipanie, drżenie rąk, smutek i nostalgia zaczynają się od samego poranka. Nie śpieszno jakoś do domu...więc nie ma ciśnienia. Mało istotne, jak długo będziemy wracać...mało istotne, o której wyjedziemy. FOCH!!!! Dlaczego urlopy muszą się kończyć. Brak tęsknoty za pracą, a zaczyna się tęsknota za kolejnym pobytem tutaj, mimo iż jeszcze ten się nie skończył. Mam wrażenie, że w tym kraju spędzenie miesiąca nie nasyci człowieka:).

Nie chcemy tracić dnia, mimo iż nie mamy określonej godziny wyjazdu, wstajemy wcześnie. Snujemy się troszkę po apartamencie, robimy jego zdjęcia (jak ktoś chce, mog wysłać, polecamy), zdjęcia tarasu i zdjęcia z tarasu, nawet deska do prasowania i klimatyzator się załapał. Żółwim tempem rozpoczynamy pakowanie, bo ile do domu nam nie śpieszno, to apartament zwolnić trzeba. Oczywiście bagaże możemy zostawić, nawet samochód pod wiatą może jeszcze stać. Ruszamy na ostatni obchód Baśki.

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg69/scaled.php?server=69&filename=nowe6021.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg542/scaled.php?server=542&filename=nowe6024.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg846/scaled.php?server=846&filename=nowe6035.jpg&res=medium[/img]

Kto to? Wszędzie był... Zakładam, że przez kogoś oskarżony o coś, ale dla Chorwatów bohater.

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg600/scaled.php?server=600&filename=nowe6043.jpg&res=medium[/img]

OK. 13.30 wsiadamy w samochód...nie, jeszcze nie wracamy do domu...jedziemy do Makarskiej...jeszcze spacerek, jakiś obiad, lody, jakieś zakupy w Konzumie...tam odkrywamy, że marża restauracji w Baśce, narzucona na np. Grasevino jest ogromna. Zaopatrujemy się w zapasy wina, różnego, z naciskiem na Grasevino (dobrze napisałem cholera?:)), coś na ząb na drogę, jakieś papieroski i ruszamy...

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg17/scaled.php?server=17&filename=nowe6056.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg46/scaled.php?server=46&filename=nowe6060.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg191/scaled.php?server=191&filename=nowe6070.jpg&res=medium[/img]

Chwilę przed 17.00 odbijamy na Sestanovac. Jeszcze tylko krótki postój w pierwszej zatoczce, bo widoki nadal powalające, a przecież niebawem znikną, więc nie wybaczylibyśmy sobie, że nie zrobiliśmy zdjęć. Zrobić trzeba i basta.

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg196/scaled.php?server=196&filename=nowe6078.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg824/scaled.php?server=824&filename=nowe6080.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg833/scaled.php?server=833&filename=nowe6082.jpg&res=medium[/img] (zdjęcie, które każdy ma:))

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg803/scaled.php?server=803&filename=nowe6091.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg641/scaled.php?server=641&filename=nowe6093.jpg&res=medium[/img]

Ruszamy dalej...A1 już za rogiem, a do domu ponad 1000km:/

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg703/scaled.php?server=703&filename=nowe6100.jpg&res=medium[/img]

Morza nie ma, ale góry jeszcze są

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg269/scaled.php?server=269&filename=nowe6115.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg856/scaled.php?server=856&filename=nowe6123.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg848/scaled.php?server=848&filename=nowe6124.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg684/scaled.php?server=684&filename=nowe6125.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg201/scaled.php?server=201&filename=nowe6128.jpg&res=medium[/img]

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg710/scaled.php?server=710&filename=nowe6133.jpg&res=medium[/img]

Coś się gdzieś pali...

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg849/scaled.php?server=849&filename=nowe6146.jpg&res=medium[/img]

Pierwszy postój robimy sobie dopiero w Zagrzebiu, ciut przed przejściem granicznym. Dobrze się jechało, więc nie było sensu przerywać. Na Słowenii jedziemy objazdem, co nie było dobrym pomysłem. Było już ciemno, drogi nieoświetlone...zmęczyło to trochę. W kierunku Chorwacji nie było problemu, bo za dnia. Po ciemku, jak się nie zna drogi można się jednak zmęczyć...lądujemy w Austrii, pierwsza stacja - zamknięta, oho, a niebawem autostrada...druga stacja kawałek dalej...wygląda ciemno i ponuro, pewno też zamknięta - błąd! Otwarta. Nie jesteśmy jedynymi Polakami cieszącymi się na możliwość kupna winietki. 7,90 eurasa i w drogę.
Ja się trzymam, ale moja żona już czuję Morfiego na sobie. "Może się zatrzymamy?" - rzecze..."Nie ma szans! Ile dam rady - pojadę, ale Ty idź spać. Włączę jakąś mocodajną muzę i dam radę"...nie chciała, ale nie dała rady. Padła. Zasnęła. Minęło jakieś 30 minut...Morfi jest już u mnie. Nie dojechałem do Wiednia. Dosłownie 50 km przed Morfeusz dopadł i mnie... Na całe szczęście byłem na tyle jeszcze przytomny, że zatrzymałem się. Kilka godzin później nie byłem już tak przytomny, ale o tym później.

Tak więc jakiś parking w lesie, tirów od groma, ale osobówka się jeszcze zmieściła i...siedzenie do tyłu, kocyk na siebie i komar:). Nie pamiętam, ile spaliśmy...może koło godzinki. Komu w drogę, temu...
Wiedeń bezproblemowo przejechaliśmy. Chwilę później już byliśmy w Czechach. Morfeusz powrócił z siłą wodospadu. Opierałem się jak mogłem. Do domu już nie było daleko, ale te kilometry tak cholernie wolno mijały...Kolejny postój...znowu około godzinki. Moja Pani zasypiała w momencie zamknięcia jednego oka, kiedy jeszcze drugie walczyło o to, aby "puścić do mnie oko". Obudził nas budzący się Tir. Jak parkowaliśmy, to nie widzieliśmy dokładnie gdzie. Okazało się, że stanąłem dość niefortunnie, akurat w miejscu, gdzie tiry zaczynały już nabierać rozpędu, a pedały gazu były wciśnięte do podłogi...
Ruszyliśmy dalej... Teraz już ja nie podnosiłem pedału gazu z podłogi. Miałem gdzieś policję. Ruchu nie było jeszcze wielkiego, więc gnałem co sił. Żona zasnęła, przeświadczona o tym, że już będzie dobrze. Nic bardziej mylnego. Po raz pierwszy w życiu mi się coś takiego zdarzyło... 160-180km/h na blacie, lewy pas, szybkość, ale monotonia jazdy i 15 minut po wyruszeniu z parkingu, po godzinie snu ja zasypiam za kierownicą. Czułem, że jeszcze jest źle, ale "jejku...przecież zaraz przejdzie, a jest pusto, więc przycisnę i nadgonię troszkę...nie pierwszy raz się przecież tak czuję...no raz mi się zdarzyło prawie wylądować na barierkach, ale wtedy przecież byłem mega padnięty, a tak zawsze przechodziło". Nie przeszło...na całe szczęście w porę otworzyło mi się jedno oko...inaczej jadąca przede mną jakaś czeska furgonetka miałaby tylne drzwi zaraz za kabiną kierowcy. Stwierdziłem, że jestem jełopem!! Po ok. 30 minutach od ostatniego parkingu, jeszcze przed Ostravą, zjeżdżam na parking. Byłem wściekły, ale już na tyle "świadomy", że opamiętałem się w ten mojej durnej jeździe. Spać Idioto!!!
Kolejne kilkadziesiąt minut snu i znowu za kółko. Teraz inaczej, teraz żona pilnuje, czy aby moje oczy są otwarte. Spała więcej, więc jest w lepszym stanie. Kawa się skończyła, a organizm się usilnie jej domaga. Stwierdziłem, że jak przekroczymy granicę, to się napijemy. Kolejne długie kilometry się zaczęły, bo teraz i sen potrzebny, i kawa:). Trzy lata temu zrobiłem 1400km z Cortony bez żadnego problemu, a teraz takie sensacje:). Się człowiek starzeje, czy jak?:)
Ale w końcu jest. Lądujemy w Chałupkach. Dopiero teraz widzimy, jaki błąd popełniliśmy jadąc do Cro. Po prostu, po zakupie winietki mieliśmy wrócić na krzyżówkę i skręcić w lewo, a my zobaczyliśmy starą granicę i pojechaliśmy przez nią...i to był błąd.
Kawałek za Chałupkami w końcu wyczekana kawka na stacji:).
Jeszcze tylko jakieś 70 km i jesteśmy w domu, ale teraz już czujemy się znakomicie:). Tym razem kilometry uciekają błyskawicznie. Licznik, po wjechaniu na plac, wygląda tak:

[img]http://desmond.imageshack.us/Himg593/scaled.php?server=593&filename=nowe6157.jpg&res=medium[/img]

Nagle zmęczenie odeszło. Każdy chyba tak ma...przegadaliśmy jeszcze kilka godzin, zanim położyliśmy się do łózka.

Koniec! The End! Finito! Polska szara rzeczywistość! Byle do kolejnego urlopu

Nie kończę jeszcze relacji...jeszcze pozostał mi epilog, małe podsumowanko:)[/quote]
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14750
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 13.04.2012 14:05

DENISE, nie widać żadnych zdjęć w dwóch ostatnich postach :( U Ciebie chyba też...
Czyżby to psikus imageshack'a :?: :?
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 13.04.2012 14:25

maslinka napisał(a):DENISE, nie widać żadnych zdjęć w dwóch ostatnich postach :( U Ciebie chyba też...
Czyżby to psikus imageshack'a :?: :?



DENISE chyba próbował cytować moje posty, ale jakoś coś nie wyszło. W sumie nie wiem, o co chodzi :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Chciałem Ograbić Orebić, ale Baśce Vody odeszły... - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone