Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Chciałem Ograbić Orebić, ale Baśce Vody odeszły...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 20.02.2012 10:22

Czyli jednak ktoś tu jeszcze wpada :lol:

Nawet gdyby nie wpadał, to i tak powiem, że bardzo fajnie mi się odświeża tamten wyjazd :lol: . Normalnie mi się robi cieplej od razu tej zimy. Szkoda tylko, że na miejscu nie robiłem większej ilości notatek...no i szkoda, że przestałem pisać relację. Troszkę sytuacji już uciekło.
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4237
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 20.02.2012 11:32

Mnie się ciepło na sercu i tęskno za razem zrobiło wraz z Waszą wizytą w Orebicu. Mój mały kawałek raju (no może nie sam Orebic, a okolica właściwie, ale to mniej istotne) :) Już nie mogę doczekać się lata.
sroczka66
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2566
Dołączył(a): 25.08.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) sroczka66 » 20.02.2012 11:42

MRK napisał(a):Czyli jednak ktoś tu jeszcze wpada :lol:


No pewnie, że wpada :D tylko czasem po cichutku...

W tej knajpce pod kościołem też często gościliśmy będąc w BV w 2009 i 2010 roku, a wieczory umilał nam śpiewem i grą na gitarze ten sam muzyk - Nino....oj, rozmarzyłam się....
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 23.02.2012 01:16

DZIEŃ 10. - MOSTAR OF PUPPETS


Jedziemy dalej...

Mamy 07/09, a już 09/09 wyjeżdżamy, więc to ostatnia okazja, aby jeszcze gdzieś wyskoczyć. Zryw z łóżka i decyzja, że wyjeżdżamy. Znowu czyste niebo i Słońce na nim. Dopiero mieliśmy poczuć, co to "skwar".

Ruszamy z Baśki. Droga na początek znana jak najbardziej, bo znowu kierujemy się na południe. Dalej niż Drvenik, Ploce, ale do Klek tym razem nie dojeżdżamy. Skręcamy na Opuzen i jedziemy na Metković. Dzisiaj uderzamy na Bośnię i Hercegowinę:). Na granicy kolejka, przetrzepują jakiś autobus i kilka osobówek, żadnej z Polski co prawda, ale... Paszporty, głębokie spojrzenie w oczy i...jesteśmy po drugiej stronie. Nie wiem, w czym rzecz, ale Włosi, Niemcy mają się chyba troszkę gorzej na granicach. Jak jechaliśmy na Peljesac, sytuacja była podobna. Polacy spokojnie przejeżdżali, w/w mieli problemy:). No nic...tylko się cieszyć.
BiH wyłania się dosyć niewinnie na początku, leniwie wręcz. Mijamy czatującą policję. Tutaj akurat mieliśmy szczęście, bo prędkość raczej nie była przepisowa. Pohamował nas jakiś Bośniak jadący z prędkością snopowiązałki. Parę wyzwisk poleciało...potem podziękowań);. W pewnym momencie Naszym oczom ukazał się taki widok...

Obrazek

Jeśli ktoś wie, jaka to miejscowość? będę zobowiązany, bo nie zakodowałem...pierwszy dzisiaj raz i nie ostatni. Mam wrażenie, że to Pocitelj, ale to tylko moje wrażenie. Z boku zamku, troszkę poniżej znajdował się meczet... Wejście 1 Euro, więc wchodzę. Żona w tym momencie stwierdziła, że zobaczy okolice meczetu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zamek odpuściliśmy. Następnym razem ewentualnie. Jedziemy dalej.

Jak przygotowywałem się do wyjazdu, to czytałem na tym zacnym forum o pewnym punkcie widokowym w drodzę do Mostaru. Stwierdziłem więc, że trzeba się tam dostać. I teraz prośba o pomoc. Jak się ta miejscowość nazywała i gdzie to jest?????? W czym rzecz? Skręcało się do niej bodajże drogowskazami na Blagaj. Tak uczyniliśmy. Znaki na tą zapomnianą w chwili obecnej miejscowość nas tam prowadziły. Dotarliśmy do tej miejscowości, ale niestety nie znaleźliśmy tego punktu:). Przejeżdżaliśmy min. obok takich oto miejsc...

Obrazek

Obrazek

Ten cmentarz na bank był w tej miejscowości. Pamiętam tylko, że odbijając z cmentarza w prawo, dojechaliśmy w końcu do rzeki, gdzie droga była zamknięta, stało kilka straganów, jakaś grupa przygotowywała się do raftingu. Punktu widokowego brak:). Dodam jeszcze tylko, że kilka minut później minęliśmy już tabliczkę Mostar. Jeśli ktoś pamięta i powie mi, jak się dostać do tego punktu - z góry dzięki.

Mostar przygnębił na początku. Obok cudnych budowli - ślady wojny...

Obrazek

Obrazek

Parkujemy koło tego ostatniego budynku i ruszamy w dół. Strzałki kierują na Stary Most. Po chwili, przeciskając się pomiędzy turystami i straganami, jesteśmy na miejscu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Urokliwie, nie powiem...przechodzimy most i wgłębiamy się w główną "arterię" historycznego Mostaru. Tam, poza milionem chińszczyzny jednak, można kupić różne "ludowe" przedmioty

Obrazek

Pozostałości po wojnie na każdym kroku. Można potknąć się o sztylecik, hełm, medale, bagneciki...kierujemy się dalej. Wcześniej w oddali widzieliśmy kolejny meczet, więc idziemy w jego kierunku...mijamy na razie i meczet, i cmentarz przy nim... Faktycznie, daty na nagrobkach są przytłaczające. Kończymy naszą wycieczkę w jedną stroną przy takiej oto budowli

Obrazek

Wracamy...meczet...

Obrazek

Kawałek za meczetem stwierdzamy, że odbijemy w lewo wąską uliczką. Mijamy grupę młodych chłopaków, siedzących na schodach kamienicy. Gdy przeszliśmy koło nich, dwóch z nich wstało i zaczęło iść za nami. Na początku spokojnie, tak, jak i my...w pewnym momencie zaczęli jednak przyśpieszać. Mój nos detektywa śledczego...mam w domu dwa psy, więc zakładam, że coś od nich już przejąłem i mam "nosa" do pewnych spraw...poza intuicją "drogową", o czym to już pisałem wcześniej:)...i tenże nos już mi podpowiedział, że zaraz "będzie jazda". Ściągnąłem aparat z szyi i owinąłem pasek wokół lewej dłoni. Prawa musi być wolna:);. Powiedziałem żonie, aby swoją torebkę dała przed siebie. Zapytała, "o co chodzi?"..."o nic, po prostu weź ją przed siebie:);. Gdy już byli wystarczająco blisko, musiałem błyskawicznie skalkulować: Teraz w łeb czy poczekać jak wyciągną łapska:);. Stwierdziłem, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Byli już tuż za nami, na wyciągnięcie ręki, do czego to właśnie nie chciałem dopuścić...szybkim ruchem odwróciłem się rzucając coś na zasadzie "what ku...". Nie mogli się połapać na początku, byli zaskoczeni, jednakże nogi bardzo szybko im przypomniały do czego służą. Dali długą w przeciwnym kierunku i szybko zniknęli z oczu. Żona się nie do końca zorientowała w czym rzecz:). I dobrze w sumie.
Stwierdziliśmy, że idziemy usiąść w jakieś knajpce. Ukrop był nieziemski. Godzina 14.00. Trafiliśmy na najcieplejszy dzień Naszego wyjazdu. Porównywalny z Orebicem kilka dni wcześniej. Teraz pytanie: co to jest?

Obrazek

Odpowiedź: ice coffee. Lubimy kawę, a mrożona kawa genialnie gasi pragnienie. Zamówiliśmy więc ice coffee w knajpce, pytając się jeszcze kelnera, czy wie w czym rzecz. Bez wahania odpowiedział "of course". No to taki z niego "of course", że przyniósł czarną kawę z dwoma kostkami lodu w środku. Kawę oczywiście gorącą:). No nic...jeśli ktoś ciekaw, jak to smakowało, to odpowiem grzecznie, że okropnie:). No nic, "kawa" wypita, żołądek podratowany...idziemy dalej...
W międzyczasie popełnilismy jeszcze zakupy i tutaj zaskoczene. Ceny jak najbardziej pozytywne. Taniej niż w Chorwacji. W koszyku ląduje Sarajevsko, jakieś chipsy, słodycze i min. bardzo dobra kiełbasa suszona. Niestety, nie pamiętam nazwy, a szkoda.


Obrazek

Obrazek

I ...był sobie Mostar...wyjeżdżamy, ale nie wracamy jeszcze do Baśki. Kierujemy się na wodospady Kravica, czyli najpierw trzeba się dostać do miejscowości Ljubuski. Jadąc do Mostaru wyrastała przed nami płaska góra. Nie wiem, jak "oni" to zrobili, ale wygląda to genialne. Nie miałem pojęcia, że górą tą ciągnie się trasa i nie miałem pojęcia, że i My tam będziemy... Widoczki świetne.

Obrazek

Obrazek

Medjugorje odpuszczamy. Jakoś mało nas to interesuje, szczególnie, że i opisy, na które natrafiłem tutaj nie zachęcały. Żona jeszcze coś tam wspomina, żeby zajrzeć, ale to nie dla mnie. Nie jedziemy.
Niestety, ale w Ljubuskach gubimy się, ale wiadomo, że koniec języka za przewodnika...sęk w tym, że o ile z Chorwatami jakoś mogliśmy się dogadać, tak z napotkanym Bośniakiem raczej średnio:). Udało się w końcu jednak dotrzeć. Zgodnie z radą forumowiczów wjechaliśmy "pod zakaz" i zjechaliśmy troszkę niżej. Takich jak nas, było więcej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracamy. Nie pamiętam, na które przejście się kierowaliśmy, ale bodajże na Vrgorac, ale głowy nie dam. Przejeżdżaliśmy min. tuż obok takiej góry...

Obrazek

Na przejściu nawet paszportów nie zdążyłem pokazać. "Polaki jechat"; i tyle. Chwilę potem zobaczyliśmy, jak to wygląda nieotwarty odcinek autostrady, którą to przejechaliśmy już setki kilometrów.

Obrazek

Obrazek

Wieczór zakończyliśmy standardowo

Obrazek
Ostatnio edytowano 23.02.2012 01:58 przez MRK, łącznie edytowano 2 razy
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 23.02.2012 01:45

DZIEŃ 11. - NOTHING IS NOT

Hehe, a to był dzień, w którym nie zostało wykonane ani jedno zdjęcie i nic się ciekawego dla Was nie wydarzyło:). A My spędziliśmy go na totalnym lenistwie:). Tak totalnym, że nawet aparat nie został ruszony. Nie ma o czym pisać, nie ma czego oglądać:).

Niestety, pozostały tylko dwa rozdziały tej opowieści, a w zasadzie rozdział i epilog. Dzień 12. to ostatni dzień naszego pobytu, dzień wyjazdu, który oczywiście przeciągnął się do dnia 13...ale o tym na dniach.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18316
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 23.02.2012 01:52

Počitelj :) dobre odniosłeś wrażenie . . .
Odwiedziliśmy go również , ale w mojej relacji najpierw muszę opuścić Serbię :lol:

Co do dni bez aparatu - mieliśmy takich kilka na początku naszych wyjazdów , ale niemal z każdym wyjazdem tych dni jest mniej :lol:


Pozdrawiam
Piotr
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 23.02.2012 02:01

Zakładam, że skoro teraz trafił się jeden taki, to zgodnie z Twoją sugestią - więcej takich nie będzie:).
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18316
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 23.02.2012 02:06

MRK napisał(a):Zakładam, że skoro teraz trafił się jeden taki, to zgodnie z Twoją sugestią - więcej takich nie będzie:).



Zastanawiam się tylko nad tym , czy to dobrze :wink:


Pozdrawiam
Piotr
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 23.02.2012 02:12

Zawsze można się obudzić, pstryknąć fotkę i...dzień z aparatem zaliczony:).
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18316
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 23.02.2012 02:36

:lol:

Jest to jakiś sposób 8)


Pozdrawiam
Piotr
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 24.02.2012 02:24

DZIEŃ 12. - SAD BUT TRUE


Ostatni dzień...dzisiaj wyjazd... Chlipanie, drżenie rąk, smutek i nostalgia zaczynają się od samego poranka. Nie śpieszno jakoś do domu...więc nie ma ciśnienia. Mało istotne, jak długo będziemy wracać...mało istotne, o której wyjedziemy. FOCH!!!! Dlaczego urlopy muszą się kończyć. Brak tęsknoty za pracą, a zaczyna się tęsknota za kolejnym pobytem tutaj, mimo iż jeszcze ten się nie skończył. Mam wrażenie, że w tym kraju spędzenie miesiąca nie nasyci człowieka:).

Nie chcemy tracić dnia, mimo iż nie mamy określonej godziny wyjazdu, wstajemy wcześnie. Snujemy się troszkę po apartamencie, robimy jego zdjęcia (jak ktoś chce, mog wysłać, polecamy), zdjęcia tarasu i zdjęcia z tarasu, nawet deska do prasowania i klimatyzator się załapał. Żółwim tempem rozpoczynamy pakowanie, bo ile do domu nam nie śpieszno, to apartament zwolnić trzeba. Oczywiście bagaże możemy zostawić, nawet samochód pod wiatą może jeszcze stać. Ruszamy na ostatni obchód Baśki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kto to? Wszędzie był... Zakładam, że przez kogoś oskarżony o coś, ale dla Chorwatów bohater.

Obrazek

OK. 13.30 wsiadamy w samochód...nie, jeszcze nie wracamy do domu...jedziemy do Makarskiej...jeszcze spacerek, jakiś obiad, lody, jakieś zakupy w Konzumie...tam odkrywamy, że marża restauracji w Baśce, narzucona na np. Grasevino jest ogromna. Zaopatrujemy się w zapasy wina, różnego, z naciskiem na Grasevino (dobrze napisałem cholera?:)), coś na ząb na drogę, jakieś papieroski i ruszamy...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chwilę przed 17.00 odbijamy na Sestanovac. Jeszcze tylko krótki postój w pierwszej zatoczce, bo widoki nadal powalające, a przecież niebawem znikną, więc nie wybaczylibyśmy sobie, że nie zrobiliśmy zdjęć. Zrobić trzeba i basta.

Obrazek

Obrazek

Obrazek (zdjęcie, które każdy ma:))

Obrazek

Obrazek

Ruszamy dalej...A1 już za rogiem, a do domu ponad 1000km:/

Obrazek

Morza nie ma, ale góry jeszcze są

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Coś się gdzieś pali...

Obrazek

Pierwszy postój robimy sobie dopiero w Zagrzebiu, ciut przed przejściem granicznym. Dobrze się jechało, więc nie było sensu przerywać. Na Słowenii jedziemy objazdem, co nie było dobrym pomysłem. Było już ciemno, drogi nieoświetlone...zmęczyło to trochę. W kierunku Chorwacji nie było problemu, bo za dnia. Po ciemku, jak się nie zna drogi można się jednak zmęczyć...lądujemy w Austrii, pierwsza stacja - zamknięta, oho, a niebawem autostrada...druga stacja kawałek dalej...wygląda ciemno i ponuro, pewno też zamknięta - błąd! Otwarta. Nie jesteśmy jedynymi Polakami cieszącymi się na możliwość kupna winietki. 7,90 eurasa i w drogę.
Ja się trzymam, ale moja żona już czuję Morfiego na sobie. "Może się zatrzymamy?" - rzecze..."Nie ma szans! Ile dam rady - pojadę, ale Ty idź spać. Włączę jakąś mocodajną muzę i dam radę"...nie chciała, ale nie dała rady. Padła. Zasnęła. Minęło jakieś 30 minut...Morfi jest już u mnie. Nie dojechałem do Wiednia. Dosłownie 50 km przed Morfeusz dopadł i mnie... Na całe szczęście byłem na tyle jeszcze przytomny, że zatrzymałem się. Kilka godzin później nie byłem już tak przytomny, ale o tym później.

Tak więc jakiś parking w lesie, tirów od groma, ale osobówka się jeszcze zmieściła i...siedzenie do tyłu, kocyk na siebie i komar:). Nie pamiętam, ile spaliśmy...może koło godzinki. Komu w drogę, temu...
Wiedeń bezproblemowo przejechaliśmy. Chwilę później już byliśmy w Czechach. Morfeusz powrócił z siłą wodospadu. Opierałem się jak mogłem. Do domu już nie było daleko, ale te kilometry tak cholernie wolno mijały...Kolejny postój...znowu około godzinki. Moja Pani zasypiała w momencie zamknięcia jednego oka, kiedy jeszcze drugie walczyło o to, aby "puścić do mnie oko". Obudził nas budzący się Tir. Jak parkowaliśmy, to nie widzieliśmy dokładnie gdzie. Okazało się, że stanąłem dość niefortunnie, akurat w miejscu, gdzie tiry zaczynały już nabierać rozpędu, a pedały gazu były wciśnięte do podłogi...
Ruszyliśmy dalej... Teraz już ja nie podnosiłem pedału gazu z podłogi. Miałem gdzieś policję. Ruchu nie było jeszcze wielkiego, więc gnałem co sił. Żona zasnęła, przeświadczona o tym, że już będzie dobrze. Nic bardziej mylnego. Po raz pierwszy w życiu mi się coś takiego zdarzyło... 160-180km/h na blacie, lewy pas, szybkość, ale monotonia jazdy i 15 minut po wyruszeniu z parkingu, po godzinie snu ja zasypiam za kierownicą. Czułem, że jeszcze jest źle, ale "jejku...przecież zaraz przejdzie, a jest pusto, więc przycisnę i nadgonię troszkę...nie pierwszy raz się przecież tak czuję...no raz mi się zdarzyło prawie wylądować na barierkach, ale wtedy przecież byłem mega padnięty, a tak zawsze przechodziło". Nie przeszło...na całe szczęście w porę otworzyło mi się jedno oko...inaczej jadąca przede mną jakaś czeska furgonetka miałaby tylne drzwi zaraz za kabiną kierowcy. Stwierdziłem, że jestem jełopem!! Po ok. 30 minutach od ostatniego parkingu, jeszcze przed Ostravą, zjeżdżam na parking. Byłem wściekły, ale już na tyle "świadomy", że opamiętałem się w ten mojej durnej jeździe. Spać Idioto!!!
Kolejne kilkadziesiąt minut snu i znowu za kółko. Teraz inaczej, teraz żona pilnuje, czy aby moje oczy są otwarte. Spała więcej, więc jest w lepszym stanie. Kawa się skończyła, a organizm się usilnie jej domaga. Stwierdziłem, że jak przekroczymy granicę, to się napijemy. Kolejne długie kilometry się zaczęły, bo teraz i sen potrzebny, i kawa:). Trzy lata temu zrobiłem 1400km z Cortony bez żadnego problemu, a teraz takie sensacje:). Się człowiek starzeje, czy jak?:)
Ale w końcu jest. Lądujemy w Chałupkach. Dopiero teraz widzimy, jaki błąd popełniliśmy jadąc do Cro. Po prostu, po zakupie winietki mieliśmy wrócić na krzyżówkę i skręcić w lewo, a my zobaczyliśmy starą granicę i pojechaliśmy przez nią...i to był błąd.
Kawałek za Chałupkami w końcu wyczekana kawka na stacji:).
Jeszcze tylko jakieś 70 km i jesteśmy w domu, ale teraz już czujemy się znakomicie:). Tym razem kilometry uciekają błyskawicznie. Licznik, po wjechaniu na plac, wygląda tak:

Obrazek

Nagle zmęczenie odeszło. Każdy chyba tak ma...przegadaliśmy jeszcze kilka godzin, zanim położyliśmy się do łózka.

Koniec! The End! Finito! Polska szara rzeczywistość! Byle do kolejnego urlopu

Nie kończę jeszcze relacji...jeszcze pozostał mi epilog, małe podsumowanko:)
Ostatnio edytowano 24.02.2012 12:28 przez MRK, łącznie edytowano 1 raz
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 24.02.2012 09:08

No to czekam.

8)
Jarek999
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 473
Dołączył(a): 09.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jarek999 » 26.02.2012 19:53

Fajnie się czytało :D więc też czekam...
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 14797
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 26.02.2012 20:13

To i ja się ujawnię, że przeczytałam i bardzo mi się podobało :D
Nosiło Was po tej Chorwacji - Korcula, Ston, Hvar, Omis, Split - znajome widoczki :) A na koniec jeszcze sprint przez BiH :D (my też jednego dnia zrobiliśmy Počitelj , Kravicę, Mostar i Blagaj).

Nie dziwię się, że byłeś zmęczony... ;) Całe szczęście dobrze się skończyło :)

Pozdrav :papa:
MRK
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3854
Dołączył(a): 01.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) MRK » 27.02.2012 00:07

A miło mi się Was czyta:)

No właśnie tej Blagaj to chyba nie do końca nam wyszedł, bo jakoś ten punkt widokowy nie został odnaleziony:)

Podsumowanie już praktycznie skończone. Dziś lub jutro przekleję:).
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Chciałem Ograbić Orebić, ale Baśce Vody odeszły... - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone