Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Baska 2007

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 05.08.2007 21:18

Piątek . Jako , że na obiad nie było jeszcze ryby , jeszcze wieczorem postanawiam , że rano zrobię wyprawę po rybę . Gospodarz mówi , że rano około godz. 7 koło marketu z samochodu sprzedają świeże ryby . Zatem nastawiam budzik ,aby w porę wstać , bo to przecież urlop i leniuchowanie poranne trwało przeważnie do godz. 8 , a nawet dłużej . Stoję pod marketem i nic . Ale za to widzę poranną krzątaninę miasteczka : sprzątanie chodników i ulic , do sklepu podjeżdżają samochody z dostawą . Jakaś młoda kobieta ( niezbyt czysta i niezbyt czysto odziana ) targa w jednej ręce kij , a w drugiej worek prawie pełny pogiętych puszek po piwie . A ryb nie widać . Po pół godzinie rezygnuję i idę do domu . Gospodarz mówi , że pewnie sprzedali wszystko przy przystani i dlatego pod sklep nie przyjechali . Gdyby wcześniej powiedział , że trzeba pójść koło przystani to rybka by była , a tak obeszliśmy się smakiem i na obiad był tylko gulasz z papryki, pomidorów i mielonki z konserwy + spaghetti.
Rano oczywiście znów na plażę . Dzieciak się już nauczył , że po śniadaniu składa swoje akcesoria do torby i czeka przy drzwiach , aż wyjdziemy . Dla niego plaża i morze to radość niesamowita .
Po południu po sjeście oczywiście znów na godzinkę na plażę . A potem idziemy dalej w kierunku dzielnicy Zarok na zjeżdżalnię . Synowa postanowiła sobie , że zjedzie z tej najbardziej stromej . I zjechała kilka razy . Jeden ślizg 3 kuny . Jeśli kupi się 7 żetonów , to dodatkowo 2 gratis .

Resize of IMG_0159.jpg


Z powrotem wracamy spacerkiem . Po drodze jeszcze zdjęcie kościółka Sv. Marka , którą podczas wcześniejszego spaceru przegapiłam .

Resize of IMG_0116.jpg
Ostatnio edytowano 14.06.2015 19:00 przez ewa-irena, łącznie edytowano 1 raz
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 05.08.2007 21:40

Wieczorem o godz. 21 idziemy na występ Klapy Bobus . Syn pyta jaki rodzaj muzyki uprawiają klapskie zespoły . Kiedy mu mówię rezygnuje . Idę z mężem . Zespół składa sie z 2 panów grających na instrumentach , także śpiewających i solistki . Pierwsze piosenki śpiewane przez panów takie sobie . Potem jeden z nich daje solowy popis na akordeonie . Ale gdy wychodzi solistka z gitarą ( pani około 50-tki) to dopiero zaczyna się koncert . Śpiewa piosenki balladowe . A jak pięknie śpiewa . Jej głos wibruje to w górę , to w dół . A brzmi tak rzewnie , że chwyta człowieka za serce . Robi się tak ckliwie , że niejeden słuchający ocierał łezkę w oku . A było pięknie , już ciemno , światła , z tyłu morze , stojące statki i jachty . Klimat nie do zapomnienia . Wyczytałam w internecie , że jest to muzyka ludowa. Tradycyjne piosenki klap mówią o zawiłych i trudnych splotach historycznych Chorwacji ,ciężkiej pracy rybaka, mewach pokrzykujących nad morzem, o rozstaniach marynarza z ukochaną, o dojrzewających oliwkach i figach, o miłości i szacunku do ojca i matki, o tęsknocie kobiet za pływającymi po morzach mężczyznami, o śmierci... Bardzo często są to teksty pisane w miejscowych dialektach lub w starej odmianie danego dialektu . Tradycyjne melodie klapskich piosenek są też adaptowane na przeboje współczesnej lub dawniejszej muzyki rozrywkowej.
Jola L-G
Cromaniak
Posty: 1091
Dołączył(a): 21.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jola L-G » 05.08.2007 22:11

Ewo-Ireno!!!! Twoje relacje to nektar, który można pić, pić i pić..... pisz dalej bo masz prawdziwy dar. pozdrav
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 06.08.2007 20:16

Sobota 7 lipca . Synowa ma urodziny , ćwierć wieku jej stuknęło . Rano życzenia , ale tam za oknem piękne słoneczko , więc nie ma co zwlekać trzeba na plażę . Urlopu już niewiele zostało zatem z uroków plaży , a przede wszystkim wody trzeba korzystać na maksa . Mimo , że sobota to ruch na plaży taki względny , znów zmiana turnusów , jedni się spakowali i odjeżdżają , drudzy dopiero przyjechali . I to się sprawdziło , bo po południu już na plaży było tłoczniej . W drodze na plażę schodząc z ulicy po lewej stronie pomnik Emila Geistlicha. Był to Czech , który w 1906 roku wybudował w Basce hotel "Zvonimir" propagując wypoczynek w tej miejscowości pod hasłem " z pokoju prosto do morza " . Od tego czasu datuje się kariera Baski jako miasta turystycznego . W 1911 roku wybudował również hotel "Baska" . Ulica za deptakiem plażowym przebiegająca wzdłuż hoteli to właśnie ulica Emila Geistlicha . Prostopadle do niej przebiega też ulica Zdenke Cermakove . Jest to ulica nazwana imieniem czeskiej lekarki , która do Baski przybyła w 1908 roku i swoją działalnością propagując kąpiele w Basce również przyczyniła się do tego , że Baska już wtedy stała się kolebką turystyki .
Aby nie leżeć cały czas plackiem na plaży odbywam z wnukiem spacerki , idziemy w kierunku kampu Zablace , potem jeszcze dalej , oglądamy plażowiczów pod "hawajskimi parasolami" . Plażową knajpkę przykrytą też takim właśnie hawajskim dachem . Dalej idziemy obejrzeć śmiałków na zjeżdżalniach . Po drodze oczywiście lody, bez nich ani rusz. Około południa robi się bardzo gorąco, że niestety trzeba iść do domu.

Resize of IMG_0120.JPG

Resize of IMG_0133.jpg

Resize of IMG_0221.jpg
Ostatnio edytowano 14.06.2015 19:10 przez ewa-irena, łącznie edytowano 1 raz
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 06.08.2007 21:11

Zamiast obiadu znów robimy grilla . Jeszcze w Polsce synowa zażyczyła sobie w dzień urodzin zamiast tortu dobrego mięska z grilla . Nie było rady trzeba było zamrozić słuszny kawał karczku i w lodówce dotargać go do Chorwacji . W takim stanie jak wyjechał z Polski , w takim samym dojechał do Chorwacji . Dzień wcześniej wieczorem po rozmrożeniu pokroiłam go na plastry , potraktowałam je nieco tłuczkiem i przyprawami przeróżnymi . W garnku ułożyłam warstwami plastry na przemian kółkami cebuli , gałązkami kopru włoskiego i listków laurowych urwanych za płotem posesji i wszystko zalewając zalewą z oliwy , octu , musztardy i miodu . Na drugi dzień z garnka wychodził milutki zapach . Do tego surówka z chorwackich ogórków i pomidorów . Ogórki ich jakieś takie inne . Nie ma takich mniejszych jak u nas . Tylko takie duże , w środku miąższ też trochę inny , jakby trochę zbliżony do kabaczka . A pomidory to jednym słowem można nazwać , że są brzydkie , to małe , to większe , ale jakieś takie niekształtne , pokrzywione . Ale za to jakie dobre , samo słoneczko w nich czuć . Grillujemy mięsko .Syn mówi , że nie damy rady zjeść 1,5 kg mięsa , zostanie pewnie na jutro na śniadanie . Nie zostało nic , nawet mały zajadał , takie dobre . Popijamy zimnym karlovacko.
Po jedzeniu oczywiście sjesta .
Po południu idziemy znów ulica Kralja Tomislava w górę i drogą , gdzie czekają samochody na prom . Zamiarem naszym było kupić bilety na prom i popłynąć na wyspę Rab . Ale idąc tak spacerkiem i oglądając piękne widoki Baski z góry , jakoś zgubiliśmy ochotę na wycieczkę . Stwierdzamy , że to co tu mamy i co zobaczyliśmy w zupełności wystarcza . Co i rusz włażę w krzaki aby nazbierać ziół do kolekcji uzbieranej już za płotem naszego gospodarza .

Resize of DSC03844.jpg

Resize of IMG_0226.jpg


Idziemy do końca , potem koło przystani promowej i z deptaka znów do starej części miasteczka . Znów na show z lodami . Co dziwne panowie sprzedający lody brali nas za Czechów , mimo słyszanego języka polskiego i mówili do nas po czesku . W końcu nie wytrzymałam i sprostowałam skąd jesteśmy . A oni ... po polsku też umieli powiedzieć parę słów. Jest wieczór , ruch na uliczkach bardzo duży , ludzi mnóstwo , słychać przeróżne języki . Młody pirat stoi ze swoimi skarbami i cały czas coś tam kręci , szlifuje . Napis monety z napisem pamiątkowym z Baski w cenie 30 kun . Nie za bardzo ma ruch , ale za to jest często fotografowany .
Resize of IMG_0142.jpg

Wieczór kończymy w knajpce na deptaku na dobrym urodzinowym drinku .
Ostatnio edytowano 14.06.2015 19:18 przez ewa-irena, łącznie edytowano 1 raz
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 07.08.2007 21:32

Niedziela . Jako , że jest to ostatni pełny dzień naszego pobytu , to rano wiadomo idziemy dalej zażywać wody i słoneczka , tak aby się pamiętało . O rany , ale dużo ludzi . Wygląda , że wybraliśmy się dużo za późno , mimo , że jest godz. 10 . Plaża pełna , chodzimy dobrych kilka minut , aż wreszcie znajdujemy kawałek wolnej przestrzeni , aby wcisnąć 4 dorosłe osoby + dzieciaka . I tak jak okiem sięgnąć , jak plaża długa tak wszędzie gęsto . W wodzie tak samo . Tak , to już 8 lipca , sezon jak najbardziej rozpoczęty . Europa ma wakacje i Europa przybyła nad wodę . Dzieciak grzebie w kamyczkach . Znalazł jakiś dziwny zielony kamyk , przezroczysty jak szkiełko ,ale jednak to kamyczek . Potem przynosi jedną małą muszelkę . Muszelek niestety nie spotkałam w Basce na plaży . Jak również nie widziałam jeżowców , ani innych morskich żyjątek . Bardzo duże przestrzenie z muszelkami były bliżej przystani , gdzie pływało też dużo rybek , można im było się długo przyglądać .
Koło południa gorąco wygania co niektórych z plaży i robi się luźniej , ale słoneczko praży solidnie i niestety tez trzeba się zbierać .
Po południu oczywiście też nad wodę .Decydujemy się na ostatnią przejażdżkę rowerkiem wodnym ( autem) . Trzeba poczekać , aż się jakiś zwolni , bo dużo chętnych na przejażdżki .
Wieczorem idziemy jak zwykle na spacer . Tym razem decydujemy się na spacer ulicą Kralja Zvonimira , w kierunku skąd do Baski przyjechaliśmy . Same domy mieszkalne , wszystkie wynajmują apartamenty . Jest z nich trochę dalej do plaży , na początku pewnie jakieś 300 metrów , a potem to nawet 500-600 metrów . Ale wszędzie pod domami widać samochody z rejestracjami z pół Europy , a zatem wszystkie apartamenty mają wzięcie . Nie ma w tym kierunku juz sklepów . Po drodze mijamy małą ciekawą kapliczkę .
Resize of Rotation of IMG_0211.jpg


Potem dalej , już na końcu po skręceniu w prawo straż pożarna . Jakaś taka skromna i niepokaźna . No ale Baska to małe miasteczko , wyczytałam , że wg danych spisu powszechnego na 2002 rok miała 901 mieszkańców i do dziś liczba ta za wiele pewnie się nie zmieniła . A pomyśleć ile razy ta liczba zwiększa się w sezonie , gdy przyjadą turyści. Wracając po drodze mijamy plac zabaw , który dobre czasy juz dawno miał za sobą , ale mały widząc huśtawkę oczywiście musi tam wejść .
Resize of IMG_0212.jpg


Jako , że co nieco zgłodnieliśmy przydałaby się kolacja . Idziemy deptakiem w kierunku przystani i zaraz niedaleko jest smażalnia ryb . Oczywiście przene lignje z frytkami , nie pamiętam dokładnej ceny , ale wiem , że pomyślałam sobie , iż to trochę ponad połowę ceny z bistra , gdzie byliśmy na początku pobytu . Lignje chyba 20 kun , do tego frytki chyba 10 , albo chleb . Tylko tu wyposażenie nie jak w restauracji , bo rybki na plastikowych tackach i plastikowe widelce . A jakie za to dobre , bo smażone cały czas na bieżąco , na oczach klientów , tak , że jakieś 10-15 min trzeba poczekać , ale warto .
Taka kolacja wymaga oczywiście zimnego piwka .
Wracamy starą częścią miasteczka . Tu dopiero ruch , w każdej knajpce mnóstwo ludzi , ogromna liczba spacerujących , wiadomo niedziela wieczór .
Spacerując chłonę widok uliczek , widoki mijanych domów , ludzi , drzew - wszystko po aby zapadły one w serce , aby potem , w domu po zamknięciu oczu wszystko to jeszcze raz zobaczyć , do wszystkiego na nowo wracać i coraz to na nowo przeżywać .
Resize of Rotation of IMG_0198.jpg
Ostatnio edytowano 14.06.2015 19:27 przez ewa-irena, łącznie edytowano 1 raz
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 08.08.2007 21:35

Poniedziałek . Ostatni nasz dzień w Basce . Dzisiaj odjeżdżamy . Do godziny 10 musimy opuścić apartament . Zatem rano pakowanie . Po śniadaniu wszystkie rzeczy ładujemy do auta . Na drogę powrotną mniej tego wszystkiego niż w tę stronę . Do lodówki musowo ładuję 2 kg fig , takich różnych tzn. mniej i bardziej dojrzałych . Figi uwielbiam , a reszta towarzystwa nie , a to oznacza , że jak dowiozę je bezpiecznie do domu to wszystkie będą moje . Opuszczamy pokoje . Pożegnanie z gospodarzem . Miły pan przed 60-tką , inwalida , bez lewej ręki i prawie , że niewidomy . Mówił , że ludzi widzi jakby w formie trochę wyraźniejszego cienia , a widziałam jak na tarasie czytał gazety to za pomocą mocnej lupy podobnej jak mają zegarmistrzowie . Na pytanie jakie zna języki to mówił , że niemiecki tak trochę , słyszałam też , że z gośćmi rozmawiał dość dobrze po włosku , a rosyjski zna tak jak i my tj. akurat jak moje pokolenie . Uczyliśmy się tego języka , czy chcieliśmy czy nie w szkole , jako języka jedynie słusznego ( 4 lata w podstawówce + 4 lata liceum , a na maturze zdawałam ten język nawet jako przedmiot dodatkowy ) . Żegnamy się , życzenia szczęśliwej drogi i zobaczenia na przyszły rok . Tu akurat nie mogliśmy mu obiecać , że to się spełni . Na przyszły rok też będzie Chorwacja , ale na pewno nie to samo miejsce . Ale przynajmniej obiecaliśmy , że będziemy polecać jego apartament naszym znajomym i nieznajomym też .
Idziemy jeszcze na spacer po miasteczku . Ostanie spojrzenia na miejsca , które były miłe naszym oczom przez ostanie dni . Dziś , gdy to piszę , każde z opisywanych miejsc widzę już nie oczami w dosłownym słowa tego znaczeniu , ale oczami duszy . To pomaga w tym , że moja relacja jest taka jakimi te miejsca widziałam .
W sklepie ostanie zakupy : woda na drogę , mleko dla dzieciaka , bułki i chleb na wieczór .
Wracamy do auta i ruszamy w drogę . Drogą wytyczoną jest trasa na Jeziora Plitvickie . Gospodarz mówi ,że patrzył w internecie i , że na wtorek w rejonie jezior zapowiadane jest załamanie pogody . Słuchamy tego z obawą , ale mimo wszystko z nadzieją jedziemy naprzód . Ostatnie życzenia szczęśliwej drogi , no i rzeczywiście w drogę . Wyjeżdżamy znanymi już uliczkami , i nie powiem , łezka w oku się kręci . Tu mieszkaliśmy przez ostatnie dni , tu był nasz dom .
http://www.apartmani-hrvatska.com/osobna.asp?BR=4584
Wiemy , że kawał drogi przed nami , jakieś 180 km , a po drodze zwiedzanie wysepki Kosljun koło Punat , które to zwiedzanie planowane było przez całe 10 dni pobytu , a chyba z czystego lenistwa nie wyszło .
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 09.08.2007 20:01

Wracamy , miasteczka mijane w odwrotnej kolejności . Po kilkunastu kilometrach skręt do Punat . Do miasteczka zjeżdżamy z górki . Przejeżdżamy obok mariny . Pytamy o taksówki wodne na otok Kosljun . Trzeba pojechać w kierunku centrum . Pod hotelem parking . Za 11 kun wrzuconych do parkomatu ( tyle drobnych mamy ) parkujemy na półtorej godziny . Czy zdążymy ? . Wysepkę widać , wydaje się bliziutko zatem nie powinna zająć dużo czasu . Idziemy w kierunku nabrzeża . Mały od razu dojrzał jadącą w naszym kierunku ciuchcię , taka sama jak w Basce , tylko w innych barwach ( pamiętam w Biogradzie też była ( Viktor Expres się nazywała ) . Przy nabrzeżu stoją taksówki wodne , małe lub większe stateczki . Rejs do wysepki kosztuje nas 80 kun od 4 dorosłych osób , dziecko gratis . Dość drogo zważywszy , że rejs trwa niecałe 10 minut . No , ale płyniemy .
Wysepka na wyciągnięcie ręki . Na niej widać budynki klasztoru .
IMG_0280.JPG

IMG_0290.JPG


Przybijamy do nabrzeża . Przed wejściem trzeba kupić bilety wstępu , 15 kun od osoby , dziecko nic . Na tablicy napis : Franjevacki samostan Kosljun . Na terenie klasztoru można obejrzeć : kościół ( crkva) , muzeum i park . Zabudowania klasztorne niedostępne dla zwiedzających .
W muzeum na początek repliki statków , jest tabliczka , że nie wolno robić zdjęć , ale synowa szybko pstryknęła , siedzący w następnej sali braciszek chyba nie zauważył , bo nic nie mówił .
DSC03904.JPG


Bardzo interesował mnie zbiór monet i banknotów chyba z całego świata i z przeróżnych epok , nawet sprzed kilkuset lat i te dzisiejsze . Nasze też były , bardzo stare i też takie sprzed nie tak dawna z dużą ilością zer .
Potem idziemy do kościoła , po drodze placyk otoczony klasztornymi krużgankami , pośrodku studnia . Kościół niezbyt duży , ale ciekawy .
IMG_0282.JPG

IMG_0285.JPG


Z kościoła idziemy do parku . Mijamy dość ciekawe stacje drogi krzyżowej
IMG_0288.JPG


Dalej kapliczki .W parku dochodzimy do brzegu wysepki . Nic ciekawego nie spotykamy , zatem wracamy. Opuszczając zabudowania klasztorne , siadamy na murku i czekamy na naszą taksówkę .
Na zwiedzanie klasztoru przeznacza się ok. godziny , po takim czasie wraca taksówka wodna po swoich pasażerów . Trzeba pilnować , którą się przypłynęło i tą samą trzeba wrócić . Inna z powrotem nie zabierze , a jeśli już to żądają dopłaty .
Droga powrotna ładniejsza , gdyż z wody widać piękną panoramę Punat , przycupniętego u stóp gór . Miasteczko równie zielone jak Baska .
IMG_0292.JPG

Wycieczka na wyspę Kosljun była ciekawa , ale nie porywająca .
W sam raz zdążyliśmy na koniec parkowania . Jest 12:30 , zatem w drogę .
Ostatnio edytowano 20.12.2015 16:34 przez ewa-irena, łącznie edytowano 8 razy
kirke18
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 101
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) kirke18 » 10.08.2007 08:43

Dzięki Ewo-Ireno za tę relację, barzdo fajnie mi się Ciebie czytało, pozdrawiam
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 10.08.2007 18:15

Wyjazd z wyspy Krk prosty , do wyboru dwa kierunki Rijeka i Split . Wjeżdżamy na Jadrankę . Na początek wita nas od razu tablica z informacją : Dubrovnik 585 km . Kawał drogi , a ten kawał drogi to praktycznie całe chorwackie wybrzeże . I tu na Jadrance nasiliły się przeboje jakie mieliśmy z GPS . Z prozaicznego powodu jakim był brak pieniędzy syn nie kupił porządnej mapy do nawigacji , a ściągnął z internetu darmowe niezbyt aktualne . Podczas jazdy po Niemczech , czy też do Holandii prowadziła go dokładnie pod adres , a tu już niestety nie .
W drodze do Chorwacji przez Czechy , Austrię i Słowenię przeprowadziła nas idealnie . W Chorwacji na północy po przekroczeniu granicy już niestety nie . Ale jakoś to jeszcze było . Na wyspie Krk już całkowicie się gubiła . I te same cyrki zaczęły się na Jadrance . Przyznam , że za bardzo z powodu nie ubolewaliśmy , bo z mapą na kolanach pilotowałam dość dobrze , ale zabawę mieliśmy przednią .
Jadranka wiadomo prowadzi w jednym kierunku , większych skrzyżowań prawie zero , najwyżej jakieś drogi skręcające do mniejszych miejscowości po drodze . I tu nasza Pani nas informuje : biegen Sie links ( program niemiecki ) , no jak ci tu kobieto skręcić w lewo , skoro droga prosta , po prawej cały czas morze , po lewej skały , a obok skał przepaść . A jak nas poinformowała , że za 800 metrów będzie rondo to już był ubaw całkowity . Jedyne było zastanawiające , że ani razu nie kazała skręcać w prawo do morza . Wody nie lubiła ?
Przejazd piękny , ale w ślimaczym tempie , cały czas 50-60 km na godz. , czasem wolniej . Widoki prześliczne . Po prawej praktycznie cały czas morze , a po lewej skały , przepaście i od czasu do czasu mijane miejscowości : Dramalj , Crikvenica , Selce , Novi Vinodolski , Klenovica , Smokvica . Każda z nich oferująca mnóstwo apartamentów , w każdej knajpki przy drodze . I cały czas słońce nad nami . Dobrze że mamy w aucie klimę , bo byłoby kiepsko . I dało się zauważyć , że praktycznie z każdym kilometrem bardziej na południe temperatura była wyższa i było goręcej .
W Senj niestety Jadrankę opuszczamy . Skręcamy w kierunku Plitvickich Jezior . Droga taka sobie , ale teren z każdym kilometrem robi się coraz bardziej górzysty . Pora popołudniowa , zaczyna doskwierać głód .
Zatem w małej miejscowości , nazwy nie pamiętam w restauracji Jozefina przystajemy na obiad . Dla małego zupa pomidorowa , której jedną porcję przyniesiono w wazie , a było jej tyle , że starczyło dla 3 osób. Ja z synową zamawiam cevapcici z frytkami , dużo tego było , syn pizzę . A mąż zamówił smażone kalmary (przene lignje ) - to była porcja , naprawdę wielka , a jakie dobre ( trochę mu podbierałam ) . Za wszystko 192 kuny - znośnie .
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 10.08.2007 18:19

Jedziemy dalej . O wszyscy święci zaczynają się góry . Nie ma co , pilotować nie ma potrzeby , tylko jedna droga przed nami , zatem uciekam na tylne siedzenie . Górskie przepaście to nie widoki dla mnie . Pod Zutą Lokvą przed nami wielka góra . Patrzymy na górze jakieś maszty , mówię do syna , że niemożliwym jest abyśmy tam mieli wjeżdżać .
E , chyba nie , jakoś górę pewnie objedziemy . Akurat ! Wjechaliśmy na sam szczyt . To była jazda . Aby się tylko trzymać autem blisko skał po prawej stronie , a na lewo nie patrzeć , bo tam w dole , oj jak daleko w dole przepaść . Żałuję , że nie mam zdjęć z tych naprawdę pięknych widoków . Ale błogosławiłam fakt , że uciekłam do tyłu auta , aby przed sobą tego nie widzieć . Tu chciało się zaglądać , ale moje biedne ciało i dusza prawie , że odmawiały egzystencji , że podziwianie widoków , to już było ponad siły .
Zjechaliśmy z góry i teraz jakiś czas , kilkanaście kilometrów równolegle do nas leci autostrada . Pod miasteczkiem Otocac autostrada poszła sobie na południe , a my w kierunku wschodnim . W miasteczku szukamy bankomatu . Kartą maestro wybieram 300 kun . Przelicznik wyszedł 0,514 i pobrano mi 6 zł prowizji . Tankujemy również oleju napędowego za 200 kun w cenie 7,38 kun za litr , płacę też kartą .
W mijanych po drodze miejscowościach spotyka się ślady wojny . Na budynkach dziury po kulach , no i te puste domy . W każdej wiosce po kilka opuszczonych domów , widać , że były to piękne domy , choć teraz już mniej lub bardziej zniszczone , a niektóre w ruinie . Wszystkie puste , zamieszkujący tam ludzie w zawierusze wojennej musieli je ratując przede wszystkim życie pozostawić i szukać nowego miejsca , które mogliby nazwać swoim nowym domem . Widoki te wprowadzają człowieka w nastrój zadumy i wewnętrznej obawy , a także podzięki niebiosom , że nas , mojego pokolenia w Polsce to nie spotkało i mam nadzieję nie spotka .
Dalej w jednej z miejscowości akcent wesoły , zajazd przy drodze o nazwie Wisibaba . Prosiłam męża , aby się zatrzymał dla zrobienia zdjęcia , ale on ze swoją poważną duszą odmówił twierdząc , że głupoty mi w głowie . Gdyby akurat syn kierował to na pewno by mnie posłuchał , bo on ma duszę taką trochę zawadiacką jak moja .
Z każdą mijaną miejscowością coraz bliżej do jezior . W każdej wiosce w kilku domostwach , a dalej to prawie przy każdym , przy drodze ustawiony stolik , a na nim ustawione do sprzedania : miód , rakija ( ze śliwek) , różne nalewki i dżemy . Wysiadam i pytam o cenę rakiji - 70 kun za litr . O niebiosa , czemu tak drogo . I tu zaczynam żałować , że nie kupiłam rakiji do Polski dla znajomych w Basce za 40 kun , myśląc , że jeśli jedziemy w głąb kraju to tam na pewno będzie jej w bród . Trudno nie będzie rakiji .
Droga prowadzi tak , że od południa jezior robi się dużą pętlę , ale innej nie ma . Wjeżdżamy na drogę relacji Knin - Karlovac . I teraz kawałek na północ . Za miejscowością Plitvicka Jezera jedziemy do Smoljanac . Po drodze mijamy najpierw wejście nr 2 do jezior , a potem wejście nr 1 . Niecałe 3 kilometry dalej Smoljanac i od razu z drogi na wzgórzu widać nasz dom ,gdzie zarezerwowałam apartament . Dom rozpoznaję po zdjęciach zamieszczonych w internecie , gdy podjeżdżamy bliżej po numerze budynku utwierdzamy sie , że to ten .
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 107607
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 10.08.2007 19:44

Wreszcie i ja tu trafiłem, ale się super czyta.
Autorka ma dar pisania podobnie jak meeg.

Ps A czyta się dobrze po poprawnie napisane, czy wyobrażacie sobie czytanie tak pięknego tekstu bez polskich znaków, bez przecinków, z błędami ortograficznymi - ja nie :!:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 10.08.2007 20:06

Janusz Bajcer napisał(a):Wreszcie i ja tu trafiłem, ale się super czyta.
Autorka ma dar pisania podobnie jak meeg.


Nic dodać ,nic ująć :D Kolejne literackie talenty na forum odkryły swoje karty :D Tylko się cieszyć i czytać, czytać czytać.... :papa:
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 10.08.2007 23:05

Podjeżdżamy do budynku . Naprzeciw nam wychodzi około 12 letni chłopak i zaczyna mówić po angielsku , a jako , że w tym języku ani rusz , przerywam mu w moim łamanym chorwackim . Dogadaliśmy się . Pokoje na piętrze . Dostajemy dwa 2-osobowe , naprzeciw siebie , w środku każdego łazienka z wc . Zostawiamy torby , autem wjeżdżamy w dół na tył domu .Bierzemy napoje i jedzenie i idziemy na teren obok domu , gdzie jest stolik i ławki .
http://www.travel-tourist.com/obj2393_ba.htm
http://www.apartmani-hrvatska.com/osobna.asp?BR=3155
Pytamy gdzie sklep . Trzeba przejechać mostem i wioską pojechać jakiś kilometr dalej i tam jest sklep . Kupujemy zimne piwko i napoje , jogurty i budyń dla małego.
Rozkładamy na stoliku wiktuały i rozpoczyna się podwieczorek , a właściwie kolacja na powietrzu . Dzieciak cały czas dokarmia psa i kota , próbuje również wrzucać bułki rybkom w oczku wodnym. A co się nabiegał po górkach . O rany jak tu pięknie . Przed nami droga , skąd przyjechaliśmy , dalej most , którym droga prowadzi w kierunku na Karlovac .No i przed nami przede wszystkim wysoka i jakże zielona góra .
IMG_0294.JPG

IMG_0293.JPG

Zdjęcia robione rano w czasie deszczu .
Przyjeżdża gospodyni . Po powitaniu załatwiamy sprawy finansowe i meldunkowe , płatność 15 euro od osoby za noc , dziecko , które śpi z rodzicami nie płaci . Zamawiamy tez na ósmą rano śniadanie , 5 euro od osoby . Gospodyni proponuje kawę , którą przynosi nam do stolika. Nie smakowała mi ta kawa . Potem w kuchni widziałam , że gotowała ją w takim małym wąskim tygielku . Najbardziej odpowiada mi kawa z ekspresu , do takiej gotowanej trzeba byłoby się przyzwyczaić .
Gospodyni znów gdzieś odjeżdża samochodem , zostajemy sami . Podjeżdża auto na polskich rejestracjach , Gdynia . Pan wysiada , idzie do nas , a gdy słyszy od nas język polski : o! Rodacy .
Rodzina wracająca z wyspy Brac i też chcą jutro zwiedzić jeziora . Do wieczora gadamy o tym gdzie kto był , i gdzie ma zamiar pojechać .
Pora spać . Nad ranem około godz. 4 budzi mnie nieprzyjemny dźwięk . Niestety pada deszcz i to dość mocny . Gdy wstajemy kolo godz. 7 dalej leje . Po śniadaniu też . Gotujemy w kuchni kaszkę dla małego na śniadanie i do termosu . I czekamy , może przestanie padać . Rodzina z Gdyni pakuje się do auta i jadą w kierunku jezior , mówi - sprawdzę , może nie będzie tak źle i będzie można zwiedzać .
Przed godz. 10 musimy opuścić pokoje . Jedziemy zatem tez do jezior . Przy wejściu nr 1 mało co samochodów . Ludzie wysiadają , zaglądają i wracają . Za bardzo leje . I nie wygląda , aby miało przestać. I to ciężka decyzja . Przejechaliśmy taki kawał Chorwacji , aby tu przybyć i chyba trzeba będzie jednak wracać do domu .
Czekamy jeszcze ,ale nie ma rady , zapada decyzja , jedziemy do domu . Nie da się z dzieckiem chodzić kilka godzin po deszczu .
Trudno , jak mawiała Scarlet O'Hara : jutro też jest dzień , pomyślę o tym jutro . Pomyślałam tak samo . W przyszłym roku też będzie urlop i jak Bozia da zdrówka , a praca pieniążków to też będzie Chorwacja i pomyślimy o Plitvickich jeziorach .
Ostatnio edytowano 20.12.2015 16:48 przez ewa-irena, łącznie edytowano 1 raz
ewa-irena
Croentuzjasta
Posty: 434
Dołączył(a): 29.03.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) ewa-irena » 10.08.2007 23:25

Jedziemy do domu . Kierunek Karlovac . Potem autostrada , kierunek Zagreb. Od Krapiny prawie do przejścia granicznego w Macelj nowy odcinek autostrady . Już nie trzeba wlec się przez wioski . Cały czas pada deszcz . Przez Słowenię i Austrię też pada , czasem z krótkimi przerwami .
Przez Czechy też cały czas w deszczu , do naszego miasta wjeżdżamy o godz. 21:30 również w deszczu . Następne dni po powrocie było też mokro i zimno . Słońce mieliśmy na opalonej skórze i we wspomnieniach .
Mam jeszcze dwa dni urlopu i wykorzystuję go na przebywanie z rodziną . W piątek idę do pracy , a po południu syn ze swoją rodzinką też odjeżdża i w mieszkaniu robi się pusto . Po dwóch tygodniach mąż też odjeżdża za obczyznę "za chlebem" , a ja zostaję sama .
I wreszcie komputer tylko dla mnie i za pomocą klawiatury mogę w Wami forumowiczami podzielić się swoimi urlopowymi przeżyciami i wspólnie snuć wspomnienia o tym pięknym kraju , który polubiliśmy , ukochaliśmy , o którym będziemy cały rok myśleć , aby te myśli na przyszły rok przeistoczyć w przeżycia w innym miejscu , ale na pewno w Chorwacji .
Już dziś o tym marzę i chciałabym , aby to było trochę dalej na południe , może Tucepi . Tak pięknie niektórzy o nim pisali , że chciałabym tam być . Czas pokaże .
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Baska 2007 - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone