Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

52 dni do Timbuktu - czyli między Atlasem a Antyatlasem

Afryka jest drugim co do wielkości kontynentem. W Afryce są 54 kraje. Prawie jedna trzecia światowych języków jest używanych w Afryce. Jezioro Wiktoria w Afryce jest największym jeziorem i drugim co do wielkości jeziorem słodkowodnym na świecie. Nigeria ma najwyższy na świecie wskaźnik urodzeń bliźniąt. W Sudanie znajduje się ponad 200 piramid, czyli więcej niż w Egipcie.
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 16.05.2013 11:55

Pogoda to oddzielny temat.
Tydzień temu było całkiem nieźle: Agadir ok 24, na południu nieco ponad 30.
W Marrakeszu 38, ale dało się wytrzymać. Zwiedzaliśmy zadaszone obiekty, to w cieniu było całkiem przyjemnie.
Wolny czas spędziliśmy jak miejscowi - w cieniu, na murku.
W ostatni dzień w Agadirze na plaży zmarzliśmy - zimny wiatr od morza skutecznie chłodził.

Pogoda tak ogólnie, w relacjach miejscowych.
Zimą jest chłodno i wilgotno. Kogo stać to grzeje się klimatyzatorem lub grzejniczkiem olejowym.
A w lepiankach po prostu marzną.
W Atlasie zimą pada śnieg - przy drodze ustawione kolorowe tyczki na wypadek zawiania pobocza.
Śnieg na szczytach jest do tej pory - będzie na zdjęciach.

Wielbłądnicy na wydmach mówili, że niedługo skończy się sezon - będzie za gorąco na wyjścia po piasku.
Nasza grupa była ponoć jedną z ostatnich zwiedzających w rozsądnych temperaturach.

Woda - niby na pustyni, a może odciąć od świata. Okresowe rzeki wylewają i nie ma przejazdu.
A leje chyba mocno - na pustyni widać wąwozy wyrwane przez strumienie.

Zdjęcia.... dysk przenośny mi zrobił kawał i z 1700 nagranych przeniósł mi do pracy ...35.
Jutro muszę powtórzyć akcję z innym dyskiem.


Pozdrawiam,
Krzysztof
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 20.05.2013 13:10

Dzień 1
Objazd Południa zaczynamy od Agadiru. Naszym celem jest wzgórze z fortecą z 1572 roku, górujące nad miastem. Wielki napis na zboczu góry to trzy słowa: "Bóg, Naród Król". Forteca ucierpiała w czasie trzęsień ziemi i nie jest zwiedzana, za t z punktu widokowego można zrobić panoramę miasta, lub sfotografować się z kozą, wielbłądem, jaszczurką lub beduinem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tarudant leży w dolinie Wadi Sus na wschód od Agadiru.Dogodne położenie w urodzajnej dolinie rzeki Sus sprawiało, że następujące kolejno po sobie marokańskie dynastie dążyły w pierwszej kolejności do jego opanowania. W pierwszej połowie XVI wieku Tarudant był ośrodkiem władzy Saadytów – ówczesną stolicą Maroka. Z tamtego okresu pochodzi wiele budynków medyny i mury obronne. Długość murów wynosi ponad 5 kilometrów.
Obrazek
Wyrastająca zza muru i pełzająca po nim roślinność zachęca do wejścia do środka. Ogrody pałacu Salam pełne są egzotycznej roślinności, basenów, fontann. Przy murze w różnych zakątkach są kawiarnie, galerie, butki, a nawet ekskluzywny hotel.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Medyna. Tu po raz pierwszy spotykamy się z budownictwem z pisé - ziemi. Ściany budynków wykonane są z mieszanki ziemi i sieczki. Stropy z pni palmowych, trzciny i gliny. Ludzie w tym mieszkają od wieków. jak zwykle w krajach muzułmańskich, życie domowe koncentruje się wokół wewnętrznych dziedzińców na które wychodzą okna domów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Suk. To był nasz pierwszy suk w Maroku. Wart uwagi, bo obszerny i różnorodny. Zaczynamy od części przemysłowo-rolniczej. Plastiki w niewielkiej ilości, za to dużo rękodzieła. Sprzętu domowe robione "metodą Cejrowskiego" z czego się da. Misy z opon, łopatki ze starych opakować blaszanych itd. Pokarm dla różnych zwierząt. Trawa dla osła, juki dla osła, nasiona wszelakie, suchy chleb... chyba nie dla konia bo lekko spleśniały.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rzemiosło. Wszystko na miejscu klepane, spawane, strugane.

Obrazek

Słodkości wszelakie - ciastka, cukierki, daktyle w kilkunastu rodzajach, przyprawy, oliwki kolorowe, kiszone cytryny. Po takiej dawce egzotyki stragan z owocami i warzywami mijamy prawie obojętnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po krótkim odpoczynku ruszamy w dalszą drogę. Cały czas jedziemy przez rejon występowania drzew arganowych. Mimo usilnego wypatrywania na żadnym z nich nie widzimy żerujących kóz. Trudno. Zatrzymujemy się przy jednym z ostatnich drzew, aby obejrzeć z bliska. Owoce wyglądają jak mocno przerośnięte oliwki. Są jeszcze zielone, niedojrzałe, Nie radzę zrywać na pamiątkę - zerwane wydzielają lepki, mleczny sok, jak kauczuk. Trudno go zmyć.
Drzewa arganowe są endemitami - występują tylko na niewielkim obszarze na wschód od Agadiru i nigdzie indziej. Nie poddają się introdukcji w innych rejonach.
O co tyle zachodu? O olej. Olej arganowy jest wysoko ceniony, zarówno w wersji spożywczej jak i kosmetycznej. Można na ten temat dużo poczytać w Internecie. Olej jest robiony z wysuszonych pestek z dojrzałych owoców.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy dalej. Z tyłu drzewa arganowe i stada kóz, a na pierwszym planie zboże. W Maroku była właśnie pora żniw.

Obrazek

Latem rwące rzeki zmieniają się w ledwie cieknące potoki. Zaczyna się charakterystyczny krajobraz Południa - kazby, palmy i góry. Na coraz suchszych pastwiskach pasą się owce, kozy, wielbłądy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest jeszcze jedno bogactwo tego rejonu. Szafran, uprawiany tu na dużych obszarach. Szafran kwitnie jesienią, więc zamieszczam zdjęcia... z mojego ogródka. To ten sam gatunek, zwany u nas krokusem jesiennym. W rejonie Taliouine wszyscy handlują szafranem i wyrobami z niego. My też damy im zarobić. Poczęstowani herbatką z szafranem bez oporu kupujemy po gramie tej przyprawy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej, mijamy puste w porze sjesty miasteczka, a kolejny postój jest na punkcie widokowym. Anty-atlas to podobno najstarsze góry na ziemi. Widać na nich ząb czasu. Przy okazji można kupić różne okazy geologiczne, których na tym obszarze jest zatrzęsienie.Przez skaliste pustynne obszary droga wiedzie dalej, do Ouarzazate. Po drodze różne formacje, przypominające trochę amerykański Monument Valley.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

c.d.n.
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 20.05.2013 14:28

kw napisał(a):Wielki napis na zboczu góry to trzy słowa: "Bóg, Naród Król". Forteca ucierpiała w czasie trzęsień ziemi i nie jest zwiedzana, za t z punktu widokowego można zrobić panoramę miasta, lub sfotografować się z kozą, wielbłądem, jaszczurką lub beduinem.


Obrazek

Tak mi się natychmiast skojarzyło z napisem na wielkim górskim zboczu. Cytat zabrałam (str. 33) autorowi DarCro z jego relacji "Serbia, Macedonia i Albania......."

DarCro napisał(a):
Na Shpirag widnieje napis „NEVER”.

Obrazek

Zastanawiam się o co się rozchodzi i zagadkę rozwikłam dopiero później w domu, kiedy zaglądnę do wikipedii:

Obrazek

Ktoś złośliwie przerobił imię albańskiego dyktatora „ENVER”. Never Enver. Miejmy nadzieję, ze „never”, choć historia nie skłania do optymizmu.

Wielkie napisy to już albańska tradycja.

Stasiuk pisze o tym tak:
”Wiejscy nauczyciel układają z kamieni wielkie hasła na wzgórzach. „Czujność, czujność, czujność.” „Najniebezpieczniejszy wróg, to wróg o którym się zapomina.”, „Trzeba myśleć, trzeba pracować, trzeba żyć jak rewolucjoniści” […] Kamienne hasła najlepiej widać z góry, z nieba. Stanowiły wyzwanie dla wszechświata. Zdaje się, że to był plan maksimum, w którym nie chodziło ani o Chiny, ani o Sowiety, ale o nawrócenie całego kosmosu.”



kw napisał(a):Ogrody pałacu Salam pełne są egzotycznej roślinności, basenów, fontann.
....
Z tyłu drzewa arganowe i stada kóz, a na pierwszym planie zboże. W Maroku była właśnie pora żniw.
Mimo usilnego wypatrywania na żadnym z nich nie widzimy żerujących kóz.

Pewnie dlatego, że jeszcze znajdują coś pod drzewami na pastwiskach.

kw napisał(a):My też damy im zarobić. Poczęstowani herbatką z szafranem bez oporu kupujemy po gramie tej przyprawy.

Ile musieliście stracić by dać im zarobić ?
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 20.05.2013 19:55

kw napisał(a): Cały czas jedziemy przez rejon występowania drzew arganowych. Mimo usilnego wypatrywania na żadnym z nich nie widzimy żerujących kóz.


Mogę się wtrącić ? :D
Załączniki:
kozy.jpg
kozy2.jpg
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 21.05.2013 04:42

Lidia K napisał(a):
kw napisał(a):
Z tyłu drzewa arganowe i stada kóz, a na pierwszym planie zboże. W Maroku była właśnie pora żniw.
Mimo usilnego wypatrywania na żadnym z nich nie widzimy żerujących kóz.

Pewnie dlatego, że jeszcze znajdują coś pod drzewami na pastwiskach.

kw napisał(a):My też damy im zarobić. Poczęstowani herbatką z szafranem bez oporu kupujemy po gramie tej przyprawy.

Ile musieliście stracić by dać im zarobić ?


Co do napisów - kolejność wiele mówi.
Allah, al Watan, al Malik
Allah pierwszy, potem Naród, na końcu Król.
Choć umiłowanie Króla widać na każdym kroku.
Jeszcze wrócę do jednego. W Maroku nie ma za wiele Arabów. Są Berberowie.
Berberowie to muzułmanie, są meczety, ale nie ma duchownych. Modlitwom przewodniczą zwykli ludzie.

Kozy podobno tydzień wcześniej wspinały się po drzewach. Nam nie chciały.
Żadna z naszych "kóz" też nie.

Szafran, o ile pamiętam, był po 40 dh za gram, czyli 16 zł. Cena podobna jak u nas.

Andrzeju, dziękuję za zdjęcia. Kozy są też na filmie Martyny Wojciechowskiej.
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 21.05.2013 14:06

Dzień 2
Na początek trochę wyjaśnień na temat marokańskich budowli. Skopiowane z Wikipedii.

Kasba – forteca, ufortyfikowany zespół obronny górujący nad miastem, który można spotkać w Afryce Północnej (np. w Algierze). W obszarze obwarowań kasby mieścił się pałac władcy (np. beja), magazyny, w których gromadzono zapasy na wypadek oblężenia oraz koszary dla załogi.

Ksar - ufortyfikowana osada lub siedziba plemienna, wznoszona z gliny i kamienia, często w oazach na pustyni na szlaku karawan. Ksary rozpowszechnione są przede wszystkim na obszarach zamieszkanych przez Berberów - na terenie obecnych krajów Maghrebu, zwłaszcza w Maroku na południe od gór Atlas.

W dzisiejszej relacji wystąpią obydwa typy.

Kasba Taourirt w Ouarzazate jest jednym z najbardziej atrakcyjnych i pięknych miejsc w południowym Maroku i jest uważana za dziedzictwo narodowe. Kasba była pod panowaniem rodu Glaouich i była ich własnością do 1956 roku, kiedy Maroko odzyskało niepodległość. Po tym kasba została zakupiona przez miasto Ouarzazate i poddana renowacji, uzupełnieniu ścian i elewacji. Cała kasba została zbudowana z gliny zmieszanej ze słomą.
Kasba znajdowała się na skrzyżowaniu dróg karawan handlowych - dolin rzek Draa , Dades i Ziz. Tędy biegł szlak karawan z Marrakeszu do Timbuktu nad Nigrem w czarnej Afryce, więc było to miejsce gdzie pobierano opłaty i podatki w zamian za ochronę karawan.

Obrazek

Obrazek

Wewnątrz Kasby znajduje się kilkaset pomieszczeń do których prowadzą liczne korytarze,schody i przejścia. Większe pokoje wyposażone są w dekoracyjne tynki w kwiatowe wzory. Natomiast apartamenty wyróżniają się z dobrze zachowanymi sztukateriami i malowanymi drewnianymi stropami wykonane z cedru.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z okien z jednej strony rozciąga się widok na doliny rzeczne, a z drugiej strony - na muzeum kinematografii. W Ouarzazate mieści się największa marokańska wytwórnia filmowa - Atlas.
Rzut oka przez bramę - haos jak w rekwizytorni filmowej. Posągi faraonów, konie kowbojów, greckie rzeźby. Wieża kościoła obok meczetu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

PO drugiej stronie ulicy nasze kobiety znalazły ciekawszy obiekt - sklep z ekspozycją biżuterii berberyjskiej. Lepiej wybrały. Nie dość że autentyczne, to piękne wszystko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy dalej w kierunku Agdz. Tu muszę zamieścić takie zdjęcie.

Obrazek

Niestety, widzieliśmy to na obrzeżach wszystkich większych miast. Pewnie w pobliżu są wysypiska śmieci a zużyte reklamówki są niesione, głownie przez wodę, na kilometry. Osadzają się na krzewach lub w miejscu gdzie woda zwalniała. na szczęście w jednym miejscu widzieliśmy ekipę, która zbierała te śmieci.
Na punkcie widokowym nie było reklamówek, ale były pamiątki.

Obrazek

Na początek rzut oka na okolicę, a potem na to, co handlarz oferował.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Agdz leży u stóp Dżebel Kissane i wzdłuż brzegów rzeki Wadi Dara (Draa). Agdz oznacza "miejsce spoczynku" i znajduje się na starym szlaku karawan łączących Marrakesz z Timbuktu.
Od Agdz zaczyna się pas oaz ciągnących się wzdłuż doliny Draa. Ze wzgórza podziwiamy "pejzaż z oazą" a następnie jedziemy na postój w miasteczku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Agdz było zaskakująco ruchliwe, mimo pory sjesty. Handel trwał, remont ulicy również. Pokręciliśmy się trochę, odwiedziliśmy bazar i kilka sklepików. Zocha jak zwykle polowała na dzieci i na staruszków.
Na koniec zasiedliśmy do tradycyjnej miętowej herbaty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej. Zatrzymujemy się, aby zrealizować następny punkt programu - wizytę w oazie.
Pejzaż z oazą wygląda tak. Oleandry, trzciny, tamaryszki, palmy, pod palmami zboże, kukurydza, lucerna.
W dali kasby, na horyzoncie góry. Takie obrazki były praktycznie co kilkaset metrów na długości kilkudziesięciu kilometrów.

Obrazek

Obrazek

Sugestie przewodnika (cytat dosłowny) : "gonić gówniarzy, bo nie chcą chodzić do szkoły, tylko by daktyle sprzedawali" na nic się nie zdały. Małolaty były świetnie przygotowane. każdy obstawił jakąś panią z zaczął adorować. A to pokazywał ciekawe rośliny, a to kwiatki darował, a to na palmę właził... a wszystko po to, aby wcisnąć paczkę daktyli.
Moja żona też uległa namowom jakiegoś Hasana i kupiła. Nawiasem mówiąc, wszystkie kupione na targach daktyle były sporo lepsze od tych w pudełku. Jednak kobiety, a szczególnie z zawodu nauczycielki, były zachwycone.
A my, chłopy nie nagabywani spokojnie oglądamy co tam rośnie w oazie i jak wygląda system nawadniania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W pobliżu wejścia do oazy zwiedzamy kasbę, będącą prywatną własnością zwykłej rodziny.
Z zewnątrz wygląd imponujący, ale w środku prawie pusto i bida aż piszczy. Gospodarz dorabia sobie udostępnianiem do zwiedzania, ale czarno widzę przyszłość tego miejsca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kilka widoków z okna autokaru. Marabut - grobowiec muzułmańskiego świętego i cmentarz. Cmentarze na południo w ogóle nie przypominają naszych. Często są w szczerym polu i zamiast nagrobków są na sztorc ustawione kamienie. I nic więcej. Na cmentarze tam się też rzadko chodzi.

Obrazek

Obrazek

Ksar Tissergate pochodzi z XVI w. i znajduje się ok 8 km przed Zagorą.
Obronny charakter ksaru wynika z jego konstrukcji. Jest otoczony murem wysokim na 5 metrów i posiada 13 wież obronnych.

Obrazek

Obrazek

Wewnątrz, wzdłuż muru wiedzie wąska uliczka, a ulice wewnętrzne są w formie wąskich krytych korytarzy.
Do wczesnych lat 70-tych XX w, była tylko jedna brama umożliwiająca dostęp do ksaru, zamykana na noc i strzeżona. Dziś ksar ma siedem bram.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Każde mieszkanie zajmuje oddzielny kwartał z dziedzińcem pośrodku, przez który jest dostęp światła i wentylacja.
W ksarze jest nawet działający hotel - ale żeby do niego dojść, trzeba mieć latarkę ;-)
My jednak nie poszliśmy do hotelu, a do muzeum. Zgromadzone tu eksponaty dają pojęcie o tym, jak żyli i pracowali dawniej Berberowie. Jest forma do wyrobu prefabrykatów z pisé czyli mieszanki ziemi z sieczką, są stroje, warsztaty, np kuźnia. Są zabawki dla dzieci. Pokazuję tylko kilka z kilkudziesięciu ekspozycji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wychodząc przechodzimy przez plac miejski przy dawnym jedynym wejściu do miasta. W podcieniach były tam stragany, obok meczet.

Obrazek

Do remontów używa się tam dalej tradycyjnych materiałów. Na zdjęciu stos cegieł z pisé.

Obrazek

Podobno w ksarze można kupić mieszkania do remontu w cenie około 5 tys zł. Za całość. Remont to drugie 5 tys.
Tylko kto chciałby tam mieszkać?

Wieczorem dojeżdżamy do Zagory. Tu wyjaśni się tytuł relacji - skąd te 52 dni. Ja tyle czasu nie miałem i do Timbuktu nie dotarłem.

Obrazek

c.d.n.
razpol
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3768
Dołączył(a): 24.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) razpol » 21.05.2013 19:23

Pięknie się czyta i ogląda. Pozdrawiam i cierpliwie czekam na kolejny 'odcinek'. :)
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 23.05.2013 13:12

Dzień 3

52 dni do Timbuktu - prawie dwa miesiące. Jak spojrzymy na mapę, to z Zagory (A) jest bliżej do Barcelony niż do Timbuktu (B).

Obrazek

Ale w epoce przed-komunikacyjnej to był jedyny sposób transportu towarów. Sahara była poprzecinana szlakami handlowymi wzdłuż i wszerz. Z północy, z Europy i Azji transportowano tekstylia, jedwab, koraliki, ceramikę, broń, ozdoby, i narzędzia. W drugą stronę wieziono złoto, kość słoniową, wyroby z hebanu, oraz produkty rolne, takie jak orzechy Kola (obecnie składnik Coca-coli), a także niewolników. Nomadzi żyli z handlu mięsem i solą wydobywaną na Saharze. Przeciętne karawany liczyły do 1000 wielbłądów, a rekordowe, pomiędzy Egiptem a Sudanem - nawet 12000. Czy Zagora leżała na szlaku karawan? Jako miasto - nie. Zagora powstała na początku XX wieku, co widać. Trochę egzotyki na targu, ale już za rogiem szerokie ulice, wysokie budynki, ludzie ubrani raczej po europejsku. No i jako konkurencja do muralu z karawaną - reklama marokańskich linii lotniczych. 52 godziny do wszędzie, można powiedzieć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy w drogę do Erfud. Po drodze mijamy zrujnowane kasby i ksary - pamiątki dawnego szlaku karawan.

Obrazek

Obrazek

Zatrzymujemy się w środku niczego. No może nie całkiem niczego. Przy drodze ozdobna brama. Często takie spotykamy. Stawiane są one na granicach gmin, prowincji. Pustynia też nie jest pusta - pałęta się tam stado wielbłądów z pasterzem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miasteczko Nkob jest stolicą berberyjskiego plemienia Ait Atta. Jest to starożytne plemię, które istniało jeszcze przed wejściem Arabów i islamu do Maroka w VII wieku. W centrum miasta nie widać ani stołecznego ani starożytnego charakteru. Takie budynki można znaleźć u nas w każdym prowincjonalnym miasteczku (choć tak pięknych murali u nas nie ma), a typy ludzkie - choćby na ławeczce w Wilkowyjach ;-). Element egzotyki to ubiory. Ta Pani w niebieskim nie ma na sobie folii bąbelkowej, ale tradycyjną miejscową narzutę z czegoś w rodzaju firanki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej, znów pojawiają się krajobrazy jak z westernów.

Obrazek

Na polach żniwa w pełni.

Obrazek

Cmentarz - tym razem bardziej cywilizowany. Ogrodzony i z odnowionym grobowcem Marabuta. Ale nagrobki zwykłych ludzi takie jak wszędzie - kamień na sztorc i nic więcej.

Obrazek

Pasmo gór jak zęby piły - efekt wypiętrzenia tektonicznego.

Obrazek

Pora obiadu. Zatrzymujemy się w Gospodzie pod Renówką, a właściwie pod Meteorytami.
Na obiad smaczny tagine z wołowiną (muuu w odróżnieniu od beee i meee). Wszędzie wyroby z marmuru zawierającego skamieniałości, okazy geologiczne i rzeczone meteoryty. Umywalkę z tej gospody pokazałem już w wstępie do relacji.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po drodze widać rozwój infrastruktury. Nie tylko szerokie, równe jezdnie ale i rurociąg transportujący wodę i linie energetyczne widziane wszędzie.

Obrazek

Widać bliskość Sahary. Niesiony wiatrem piasek tworzy zaspy, jak u nas ze śniegu.

Obrazek

Kolejny postój w środku niczego. I tym razem nie jest to zwykłe nic. Skały są wręcz nadziane skamienielinami, jak cwibak bakaliami. Wszędzie wystają amonity, trylobity i inne prehistoryczne zwierzątka.
Jak spod ziemi wyrastają handlarze - jedni pieszo, inni na rowerach. Każdy chce sprzedać jakiś kamyczek. Można się potargować i kupić. Próba znalezienia czegoś na własną rękę kończy się niepowodzeniem - wszystkie leżące kamyki były już pewnie dziesiątki razy oglądane, obracanie i żaden ciekawy okaz się nie ostał.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z drugiej strony szosy pustynia atakuje. Co chwila pojawiają się mniejsze lub większe tornada z piaskiem. Nawet zrobiono zapory przeciw-piaskowe, jak u nas płotki przeciwśniegowe.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Urządzenia nawadniające sygnalizują bliskość cywilizacji. Zbliżamy się do Erfud.

Obrazek

Krótki odpoczynek w hotelu i zbieramy się na wycieczkę fakultatywną - zachód słońca na wydmach.
Przed hotelem czekają na nas terenowe Toyoty. Do przedmieść jedziemy normalnie, a potem zaczyna się szalony off-road przez pustynię skalistą - hamadę. Terenówki podskakiwały na kamieniach, tańczyły na łachach piasku - emocje na maksa.

Obrazek

Obrazek

Po drodze był jeszcze postój na herbatę w tradycyjnym namiocie berberskim. Zocha dała się "zamaskować" i dzięki temu złapała stałych mieszkańców sąsiedniego namiotu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Erg to duża wydma utworzona przez pisaek niesiony wiatrem. Erg Chebbi jest jednym z dwóch największych saharyjskich ergów Maroka. Drugi to Erg Chigaga pobliżu Hamid. Wydmy Ergu Chebbi osiągają wysokość do 150 metrów i obejmują obszar 22 km z północy na południe i 5-10 km ze wschodu na zachód.

Obrazek

Obrazek

U podnóża ergu czekają nasze Okręty Pustyni a kawałek dalej, za wydmą - ich Sternicy.

Obrazek

Obrazek

Na sygnał do zaokrętowania jesteśmy dzieleni na dwójki - każda do innej pary wielbłądów. Zocha uparła się być w innej dwójce aby mi zdjęcia porobić, a konsekwencje tego będą opisane później. Co do wygody jazdy na wielbłądzie powiem tylko tyle - średnia. Siedzi się na przednim zboczu garbu, który pcha człowieka do przodu, na kark i łeb zwierzaka. Jadąc pod górę jakoś się to równoważy, ale w dół - lepiej nie mówić.
Na razie jedziemy pod górę i jest nieźle. Nawet są praktykowane zamiany ról. Marysia z naszej grupy prowadzi wielbłąda, a poganiacz robi zdjęcia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pod szczytem zaskoczenie. Zwarta karawana rozbija się. Każdy poganiacz idzie w inną stronę. Zocha zrobiła mi pożegnalne zdjęcie i zniknęła za wydmami. My pojechaliśmy bardziej na południe, ale też wkrótce trzeba było zsiadać.

Obrazek

Obrazek

Dalej pieszo poszliśmy na wskazane miejsca. Piasek był przyjemnie ciepły, miękki i w niesamowitym pomarańczowym kolorze. Od strony wiatru był ubity i twardy a od drugiej strony - grząski.

Obrazek

Obrazek

W każdym zagłębieniu spoczywała para wielbłądów. Nikt ich nie pilnował, bo poganiacze gdzieś poleźli. Wrócili po chwili, przynieśli pokazać jaszczurki żyjące w piasku. Po demonstracji każda jaszczurka błyskawicznie zakopywała się i tyle ją widzieli.

Obrazek

Obrazek

Siedzieliśmy na piasku czekając na zachód słońca. Było spokojnie, romantycznie.
Zocha miała lepsze światło i lepszy obiektyw, więc cały czas nas obserwowała.
Mąż wprawdzie stary i gruby, ale przy trzech młodych kobitkach mógł być zagrożony ;-)
Przyszła więc po wydmach na przełaj sprawdzić co się dzieje. Gdy sprawdziła że nic złego, odeszła z powrotem. W kierunku zachodzącego słońca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed samym zachodem słońca zaczęły pojawiać się inne karawany. Ludzie zajmowali miejsca na wszystkich szczytach.

Obrazek

Obrazek

Słońce zaczęło zachodzić... i zaszło.

Obrazek

Obrazek

Zrobiło się ciemno, ale ani szalony wiatr nie zaczął wiać, ani nie zrobiło się lodowato zimno.
Wszystkie dodatkowe ciuchy wzięte na wszelki wypadek na nic się nie zdały.

c.d.n
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 27.05.2013 14:24

Dzień 4
Zaczynamy od zakładu kamieniarskiego w Erfoud.

Obrazek

Na dziedzińcu wita nas T. Rex, ale to nie dinozaury będą tu bohaterami, ale znacznie od nich starsze: Amonity,
Obrazek

Orthocerasy
Obrazek

i Liliowce (zwierzęta z rodziny szkarłupni).
Obrazek

Zwierzątka te żyły w prehistorycznym morzu, około 200 milionów lat temu. Po śmierci opadały na dno i ulegały mineralizacji w narastających osadach. Ale to nie koniec. Skały osadowe trafiły głęboko pod powierzchnię, gdzie na skutek ciśnienia i temperatury uległy przeobrażeniu w marmur. Nasze skamienieliny są więc zatopione w marmurze. Wyroby z marmuru ze skamielinami są obecnie jednymi z najważniejszych produktów południowego Maroka. Skamieliny w gładkich wyciętych płytach przeważnie nie prezentują się zbyt okazale.

Obrazek

Wypreparowane z otaczającego kamienia ukazują całą swoją trójwymiarową urodę. Szczególnie pięknie wyglądają delikatne liliowce.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W odwiedzonym przez nas warsztacie produkuje się głównie stoły marmurowe, poszukiwane na całym świecie.
Blaty stołu albo są jednolite i wykorzystują tylko naturalny rozkład skamielin, albo są inkrustowane innymi płytami.
Kilka z eksponatów na zdjęciach poniżej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oprócz stołów można było zobaczyć też inne wyroby, jak umywalki, świeczniki, ozdobne płyty z amonitami czy orthocerasami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można też było kupić całe wypreparowane eksponaty, a także eksponaty geologiczne, na przykład geodę i ametystami o wadze blisko 100 kilo.

Obrazek

Obrazek

Po drobnych zakupach ruszamy w dalszą drogę.
Zatrzymujemy się w miejscu, gdzie gigantyczny kret bardzo się napracował. Gdzie spojrzeć, widać było kopce.

Obrazek

To chyba jednak nie kret. Kopce były rozmieszczone w linii prostej i w regularnych odstępach. No i te kołowroty nad wylotem każdego z nich.

Obrazek

Obrazek

To elementy systemu kanałów nawadniających, znanego od starożytności i od Persji do Maroka.
Nazywają się one Qanat, Kariz lub Khettar. Są one wykonane w postaci szeregu pionowych szybów, połączonych lekko nachylonym tunelem. dzięki temu że tunel był zakryty, woda mogła być transportowana na duże odległości w gorącym i suchym klimacie, bez straty na parowanie. Dodatkowo, pozostawione "kopce kreta" nie dopuszczały do zanieczyszczenia wody w kanale np wodami z powodzi.
Dla potrzeb turystów zrobiono dodatkowe wejście do kanału. Jak widać, cały kanał jest wykopany w gruncie bez szalowania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obok szybu było kolejne stoisko z kamyczkami i jak zwykle - gratisowa herbatka.
Po chwili przerwy ruszyliśmy dalej. Krótki postój w jakimś miasteczku, z którego zapamiętaliśmy tylko warzywniak - zaopatrzony jak u nas w środku lata.

Obrazek

Miasto Tinghir leży na południe od Atlasu Wysokiego i na północ od Małego Atlasu. Jego nazwa pierwotnie odnosiła się do podnóża gór Atlas. Z miastem sąsiaduje jedna z większych oaz. Z punktu widokowego robimy panoramę miasta. obserwujemy pracę o oazie i oczywiście targujemy się handlarzami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od Tinghir jest już niedaleko do jednej w ważniejszych atrakcji turystycznych - przełomu rzeki Todra. Kanion w najwęższym miejscu ma niewiele ponad 10 metrów szerokości, a strome i gładkie skały sięgają 160 metrów po każdej stronie.

Obrazek

Obrazek

W kanionie nie byliśmy sami. Oprócz stada turystów było też stado kóz nad rzeczką i stado wspinaczy na skałach. Kanion Todry jest jednym z najpopularniejszych miejsc wspinaczki skałkowej, nie tylko w Maroku, ale na świecie.

Obrazek

Obrazek

Niestety, w spokojnym podziwianiu uroków kaniony przeszkadzają wszechobecne stragany z pamiątkami, więc trochę czasu spędziliśmy w "knajpie pod wiszącą skałą".

Obrazek

Obrazek

Opuszczamy dolinę rzeki Todra, kątem oka łapiemy jeszcze pranie w w potoku.

Obrazek

Obrazek

Następny punkt programu - dolina rzeki Dades. Od początku widzimy różnicę, w roślinności. Mimo że od doliny Todry dzieli nas zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, jesteśmy jakby w innej strefie klimatycznej. Nie ma palm, pojawiają się wierzby, srebrne topole, więcej jest figowców a na polach zboża jeszcze zielone. Te obszary nazywają się zimnymi oazami, ze względu na niższą średnią temperaturę od okolicy.

Obrazek

Obrazek

W dolinie Dades skały też mają inny kolor - głębokiej czerwieni.

Obrazek

Obrazek

Naszym celem są tzw Małpie skały - formacja trochę zbliżona w wyglądzie do naszych Gór Stołowych. Zwietrzałe skały, zależnie od oświetlenia, przypominają postaci ludzkie lub małpie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej w kierunku Ouarzazate. W okolicach Kelaa M'gouna jest obszar uprawy róży damasceńskiej i produkcji olejku różanego. Około 10 maja kończyły się zbiory i było zaplanowane święto "dożynek różanych".
W czasie naszego przejazdu wszędzie widać było przygotowania do festynu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed samym Ouarzazate też widzieliśmy przygotowania ... do wizyty króla. Ale o tym już pisałem we wstępie.

Obrazek

c.d.n.
FUX
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13020
Dołączył(a): 14.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) FUX » 27.05.2013 14:31

Zieleń i cegła; niesamowite kontrasty.
razpol
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3768
Dołączył(a): 24.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) razpol » 27.05.2013 21:40

A jakże piękne. :) Chętnie bym odwiedził te miejsca..
Pozdrawiam i czekam na cd..:)
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 28.05.2013 14:31

FUX napisał(a):Zieleń i cegła; niesamowite kontrasty.


Cóż dodać, po prostu całkiem ładnie o tej porze roku. Chociaż przy tej zieleninie brakuje mi kolorowego świata polnych kwiatów. Łąki i pastwiska przecież być muszą.

Ciekawy przełom rzeki, no ale zdjęcie piorących kobiet w strumyku - to jest to coś potwierdzającego, że "3 świat" im bliższy niż pojęcie kraju "rozwijającego się".
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 29.05.2013 10:21

Lidia K napisał(a):
FUX napisał(a):Zieleń i cegła; niesamowite kontrasty.


Cóż dodać, po prostu całkiem ładnie o tej porze roku. Chociaż przy tej zieleninie brakuje mi kolorowego świata polnych kwiatów. Łąki i pastwiska przecież być muszą.

Ciekawy przełom rzeki, no ale zdjęcie piorących kobiet w strumyku - to jest to coś potwierdzającego, że "3 świat" im bliższy niż pojęcie kraju "rozwijającego się".


Na Południu łąk nie ma. W dolinach rzek są co najwyżej oazy, a tam każdy centymetr wykorzystany na uprawy.
Łąki umajone widziałem w niektórych dolinach górskich - pokażę w najbliższym odcinku. Na północ od Atlasu też raczej sucho i żółto już. Zieleń będzie w parku Majorelle w Mrakeszu.

Co do prania - cóż, biedę tam widać. Ale z drugiej strony infrastruktura rozwinięta nie gorzej jak u nas. Dobre drogi, wodociągi doprowadzone wszędzie, tak samo elektryczność i zasięg komórek. Dla Afrykanów Maroko jest najbardziej rozwiniętym krajem na północy ich kontynentu.

Krzysztof
kw
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 932
Dołączył(a): 31.05.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) kw » 03.06.2013 14:29

Dzień 5
Drogą N9 jedziemy z Ouarzazate to Marrakeszu. Po drodze mijamy wytwórnię filmową CLA.

Obrazek

Nie zatrzymujemy się ty jednak, gdyż niedaleko jest jeden z najsłynniejszych plenerów Maroka - Ksar Ait Ben Haddou. Jest to ufortyfikowane miasto leżące na dawnym szlaku karawan pomiędzy Marrakeszem a Saharą nad rzeką Ounila. Obecnie ksar jest praktycznie niezamieszkały, dawni jego mieszkańcy wybudowali osadę po drugiej stronie rzeki. Ksar został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1987 roku. Ale nie z tego jest znany.
Zabudowania ksaru posłużyły jako plenery przy kręceniu kilkudziesięciu filmów, między innymi:
Jezus z Nazaretu ( 1977 )
Marco Polo ( 1982 )
Klejnot Nilu ( 1985 )
Ostatnie kuszenie Chrystusa ( 1988 )
Gladiator ( 2000 )
Aleksander ( 2004 )
Królestwo Niebieskie ( 2005 )
Książę Persji: Piaski czasu ( 2010 )
Jeszcze zza rzeki oglądany ksar budzi w nas wspomnienia, skojarzenia. Te baszty, mury już gdzieś widzieliśmy.

Obrazek

Obrazek

Jak za dawnych czasów, rzekę przechodzimy wpław. Wpław to dużo powiedziane - w rzece prawie nie ma wody, a ten ciurczący strumyczek może przeskoczyć nawet dziecko. Jednak nie zawsze jest tak dobrze - świadczą o tym worki z piaskiem i naniesione prądem badyle. Od niedawna istnieje most łączący ksar z wioską - na panoramie po lewej stronie. Gdyby ktoś chciał dokładnie zobaczy szczegóły, pełnoekranowa panorama jest tu

Obrazek

Spacerujemy wyschniętym korytem u podnóża ksaru. W tym miejscu Michael Douglas, Kathleen Turner i Klejnot Nilu uciekali odrzutowcem z miasta dyktatora. Stop-klatka z filmu w załączeniu.

Obrazek

Obrazek

Łany zbóż i trzcin w filmach były starannie ukryte.

Obrazek

Wąskimi uliczkami wspinamy się coraz wyżej i widzimy coraz więcej. Ten krąg przed "kopcem kreta" to arena znana nam z filmu Gladiator.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najwytrwalszych czeka jeszcze wędrówka w upale na sam szczyt, do dawnego spichlerza.

Obrazek

Panorama okolicy - z jednej strony pustynia, a z drugiej plamy zieleni nad rzeką, miasteczko Ait Bin Haddou i wioska Assfalou.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z wnętrza spichrza widać, że myśliwiec Douglasa startował nie z miejskiego placu targowego, a z pola lucerny ;-)

Obrazek

Obrazek

Krętymi uliczkami schodzimy w dół i do wioski wracamy po nowym moście.

Obrazek

Obrazek

Przed odjazdem obserwujemy jeszcze typowe sceny z życia wiejskiego.

Obrazek

Obrazek

Wjeżdżamy w Atlas Wysoki. Skały z górnej warstwy wietrzeją najszybciej i pękają na wielkie bloki, które odrywają się i toczą w dół. są zarówno powyżej jak i poniżej drogi. Na szczęście w tym momencie żaden nie leciał.

Obrazek

W górach roślinność zmienia nię na bardziej swojską, na zboczach pojawiają się sosny. Jedynie tam widzieliśmy kolorowe, ukwiecone łąki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Im wyżej, tym surowszy krajobraz. Droga pnie się po krawędzi zboczy, a w dole urwiska. Kolorowe tyki znaczą krawędź drogi na wypadek zasypania jej śniegiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Postój w najwyższym punkcie drogi - na przełęczy Tizi n'Tichka. Od zawsze przebiegał tędy szlak łączący Marrakesz z Ouarzazate i dalej przez Saharę. Od listopada do marca, na przełęczy często może spaść śnieg, ale szybko topnieje w silnym słońcu.Przełęcz leży na wysokości 2260 m nad poziomem morza. Dawniej na przełęczy była największa siedziba rodu Glaouich (tych od kasby Taourirt), którzy kontrolowali ruch przez Atlas. Obecnie na przełęczy dominują sklepy, stragany, stoiska. Co znaczą te świnki w muzułmańskim kraju - nie wiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z punktu widokowego oglądamy pokryte śniegiem szczyty, zielone doliny i... dalszą drogę, która biegnie równie karkołomnie jak od strony południowej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tam, na dole, robimy kolejny postój, u stóp niebosiężnych gór. Najwyższe szczyty Atlasu sięgają ponad 4000 m.

Obrazek

Na północnych zboczach Atlasu zmienia się kolor skał i krajobraz też. Miejscami tarasowe zbocza przypominają Chiny.

Obrazek

Obrazek

Bliżej Marrakeszu też trwały żniwa, tyle że nie pod palmami, a między kamieniami. Ale technika zbioru taka sama jak na południu - człowiek plus sierp. Na zboczach plantacje opuncji, których owoce są ważnym towarem eksportowym.

Obrazek

Obrazek

Zbliżamy się do Marrakeszu. Podmiejskie pałacyki, szpital i pierwszy "normalny" cmentarz.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po zakwaterowaniu w hotelu ruszamy w miasto. Naszym celem jest plac Dżamaa el-Fna – największy plac w marrakeszeńskiej medynie, a zarazem największa atrakcja turystyczna miasta. Od 2001 roku wpisany wraz całym zabytkowym centrum Marrakeszu na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Pochodzenie nazwy placu nie jest jednoznaczne. Według jednych oznacza ona "plac bez meczetu" a według innych - "plac umarłych", które nawiązywać ma do targów niewolników i egzekucji, jakie odbywały się tutaj aż do XIX wieku.
Na placu co wieczór odbywa się wielki targ z małą gastronomią (soki, owoce, herbaty ziołowe i "ziołowe", ślimaki,, kozie głowy... Wokół nich gromadzą się kuglarze, berberyjscy opowiadacze legend i historii, bębniarze, muzycy, akrobaci, zaklinacze węży, treserzy małp, samozwańczy uzdrawiacze i dentyści. Z powodu zapadającej ciemności niewiele zdjęć nam wyszło. Ale atmosferę placu i tak trzeba odczuć na własnej skórze!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

c.d.n.
FUX
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13020
Dołączył(a): 14.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) FUX » 03.06.2013 14:46

Niezłe to Maroko...
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Afryka



cron
52 dni do Timbuktu - czyli między Atlasem a Antyatlasem - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone